„Wykiwani” przez Ukraińców

Polityczno-prawna dintojra na politycznych przeciwnikach nie jest najlepszym programem politycznym i z zasady jej rachunki płacą obywatele danego państwa.

Tak przynajmniej diagnozują pesymiści, którzy wierzą że dobrze rządzone państwo jest potrzebne obywatelom. Optymiści widzą to inaczej: gdy klasa polityczna zajmuje się sobą i jej głównym (jedynym?) programem politycznym jest wzajemne wyniszczenie, „lud pracujący miast i wsi” korzysta z wakacji od polityków, którzy ponoć szkodzą obywatelom. Ci sami optymiści również twierdzą, że najgorszym wariantem ewolucji systemu politycznego jest właśnie brak „wojny na górze” i zgodnych rządów całości klasy politycznej (POPiS), bo wtedy obywatele będą żyć w złych czasach. W mediach dominować będzie wówczas ton ze wszech miar optymistyczny („zgoda narodowa”, „stabilne czasy”, itp.), bo przecież obiektywnie nie istnieją wówczas media opozycyjne.

Ma być jednak zachowany jeden wyjątek od wojny na górze, w którym panować ma zgoda między zwaśnionymi stronami naszej sceny politycznej i właśnie dotyczyć ma polityki wschodniej. Nowa większość deklaruje kontynuację pełnego poparcia dla „walczącej (coraz słabiej) Ukrainy” oraz nieprzejednaną wrogość do Rosji. Część obywateli przyjęła deklarację w sprawie naszego „przywództwa” z nieukrywanym zdziwieniem. Nie dlatego, że przed ponad ośmiu laty „przywództwo” nie eksponowało fobii antyrosyjskich. Wręcz odwrotnie: nie bało się – jak ich prawicowi następcy – „rozmów z Putinem”. Ale nie to jest najważniejsze. Przecież w tym roku prawdopodobnie nastąpi pełny zwrot w polityce tym razem „światowego przywództwa” w stosunku do Rosji niezależnie od tego, kto wygra wybory za oceanem. Ani Stany Zjednoczone, a już na pewno Stara Europa nie przestawi swojej gospodarki na tzw. wojenne tory niezależnie od tego, jaka będzie dalsza ewolucja konfliktu rosyjsko-ukraińskiego.

Najbliższe miesiące wypełnią gorączkowe poszukiwania oficjalnego wytłumaczenia fiasko aktualnego wariantu polityki wschodniej, bo cel w postac „pokonania Rosji” nie zostanie już osiągnięty. Porażką skończył się również poprzedni cel polityki Zachodu w postaci tzw. odstraszania. Rosja miała przestraszyć się groźnych min nie tylko Sojuszu Atlantyckiego, ale również „światowego przywództwa” i nie zaczynać „pełnoskalowej wojny”. Stało się inaczej i lepiej nie wspominać tej porażki. Rosji nie „rzuciły na kolana” miażdżące sankcje, nie rozpadła się ze strachu przed „zjednoczonym Zachodem”, a prezydent Putin, mimo wielokrotnych przepowiedni, nie został usunięty przez prozachodnich oligarchów rosyjskich. Gdy już Ukraińcy wystrzelają cale zapasy zachodniej amunicji i pójdą z dymem dostarczone przez ówże Zachód czołgi, trzeba wymyślić nową doktrynę, która tę porażkę nazwie sukcesem. Oczywiście nikt nie będzie pytał nas o zdanie na ten temat. My i tak poznamy jako ostatni „prawdę nowego etapu”.

Po co więc gorliwie angażować się w poparcie przegranej sprawy? Przecież obywatele naszego kraju dobrze wiedzą, że nasze interesy nie są do pogodzenia z interesami państwa ukraińskiego nie tylko w handlu zbożem i innymi produktami rolnymi oraz transporcie drogowym towarów, lecz również w innych dziedzinach gospodarki. Dziś już wiemy, że wyrzeczenia, do których zmuszano naszych obywateli, nie miały żadnego sensu z perspektywy wyniku konfliktu za naszą wschodnią granicą. Mówię to i piszę od prawie dwóch lat, co przecież wydaje się czymś zupełnie oczywistym.

Czy rządząca większość elastycznie dostosuje się do zmian w polityce „światowego przywództwa”? Zapewne tak, co tylko w pełni potwierdzi jej „demokratyczny charakter” i „przynależność do Zachodu”. W sumie nie ma jednak większego znaczenia, bo jesteśmy dość egzotycznym peryferium, któremu tylko wydaje się, że o czymkolwiek współdecyduje. Polityczna dintojra w oczach zachodnich mediów jest czymś zupełnie niezrozumiałym i obcym, bo przypomina ekscesy w bananowych republikach. „Pisowskie rządy” zostały zdradzone przez władze w Kijowie („wykiwali nas”). Również nowa władza chce mieć tu swoją szansę na sukces.

Witold Modzelewski




Jest zawiadomienie do prokuratury w sprawie rabina. Chodzi o pochwalanie wojny napastniczej i wzywanie do nienawiści!

W Prokuraturze Rejonowej Białystok-Południe zostało złożone zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez rabina Dawida Szychowskiego, wykonującego obowiązki religijne w łódzkiej synagodze.

– Do popełnienia w.w. czynów doszło na serwisie społecznościowym Facebook, gdzie rabin dopuścił się zamieszczenia wpisów pochwalających prowadzenie wojny napastniczej, nawołujących do mordowania Palestyńczyków w strefie Gazy, dehumanizujących i odmawiających Palestyńczykom prawa do istnienia i mieszkania na terytorium Gazy – czytamy w sentencji zawiadomienia do prokuratury złożonego przez Andrzeja Jędrzejewskiego. Zawiadamiający wskazał na możliwość popełnienia przestępstw, o których mowa w artykułach kodeksu karnego: 117, 126a, 255, 255a, 256 i 257.

W zawiadomieniu wskazano na szereg skandalicznych wypowiedzi Szychowskiego. Jesteśmy przekonani, że gdyby mężczyzna był utożsamiany ze środowiskiem narodowym w Polsce, a jego wypowiedzi stawałyby w opozycji do społeczności żydowskiej, akt oskarżenia w jego sprawie zostałby zakreślony w ekspresowym tempie. Jak będzie w jego przypadku?

– W ujawnionych wpisach rabin Dawid Szuchowski pochwala i nawołuje do prowadzenia wojny przeciwko Palestyńczykom oraz zniszczenia palestyńskiej Strefy Gazy. Zachęca do zbrodni na wielką skalę, np. bombardowania ludności cywilnej. Sugeruje rzekomo przysługujące Żydom prawo do mordowania nieżydowskiej ludności cywilnej i nieprzestrzegania konwencji międzynarodowych. Publicznie pochwala popełnianie zbrodni na cywilach poprzez twierdzenia, że są oni „integralną częścią celów bojowych”. Izraelskiej armii zaleca mordowanie, aż do „ukorzenia wroga”, nawołując m.in. do całkowitego niszczenia osiedli palestyńskich: „Tylko powrót na naszą ziemię przywróci naszą pozycję. Przywódcy kraju obudźcie się proszę! Przestańcie marnować krew izraelskich żołnierzy. Skupcie się nad likwidacją Gazy bez wchodzenia w uliczki i alejki”. Zachęca do zabijania jak największej liczby mieszkańców Gazy i naucza, że: „Zabija się dotąd aż wróg wywiesi białą flagę bez stawiania warunków”. Pisząc o taktyce rozprawy z „wrogiem” w swoich zaleceniach dehumanizuje mieszkańców Strefy Gazy i odmawia im prawa do egzystencji – czytamy w uzasadnieniu zawiadomienia. W innym miejscu zawiadamiający cytuje szereg wpisów z kont portali społecznościowych żydowskiego rabina. Apeluje w nich: „Integralną częścią celów bojowych jest ludność cywilna, która wspiera i edukuje terroryzm”; „Traktaty międzynarodowe wiążą kraje, które je podpisują, ale w obliczu wroga, który ich nie szanuje, istnieje moralna legitymacja, by ich nie stosować„; „Nie ma obowiązku tworzenia tzw. korytarzy humanitarnych w czasie, w którym przetrzymywani są zakładnicy”; „zabija się dotąd aż wróg wywiesi białą flagę bez stawiania warunków”.
– Podkreślić tu należy, że w świetle prawa międzynarodowego Izrael bezprawnie okupuje wiele terytoriów palestyńskich a prowadzona przez to państwo polityka apartheidu, czystek etnicznych i zbrodni wojennych na ludności cywilnych była przedmiotem kilkudziesięciu rezolucji ONZ potępiających te akty żydowskiego barbarzyństwa – wskazuje Andrzej Jędrzejewski.

O dalszych losach w sprawie będziemy Państwa informować na łamach naszego portalu.

Źródło




Tragedia we Wrocławiu! „Obcokrajowcy” pobili Polaka na śmierć!

Dwaj „obcokrajowcy” – jak morderców nazywa policja – śmiertelnie pobili Polaka we Wrocławiu. Według informacji podawanych przez Gazetę Wrocławską sprawcami są obywatele Gruzji.

Do tragedii doszło 27 stycznia 2024 roku. Dwaj Gruzini w biały dzień zaatakowali 21-letniego Polaka na Starym Mieście we Wrocławiu.

– W godzinach porannych na wrocławskiej starówce doszło do zdarzenia o charakterze kryminalnym, w wyniku którego śmierć poniósł 21-letni mieszkaniec powiatu złotoryjskiego. Przebieg oraz szczegóły, w jakich doszło do tej tragicznej sytuacji, są teraz przedmiotem intensywnej pracy policjantów. Ich dotychczasowe działania doprowadziły do szybkiego ustalenia oraz zatrzymania dwóch obcokrajowców w wieku 23 lat biorących udział w bójce z użyciem niebezpiecznego narzędzia, której następstwem była śmierć człowieka – poinformowała st. asp. Aleksandra Freus z KMP we Wrocławiu. Policja nie podaje obywatelstwa sprawców, jednak udało się się ustalić, że są nimi obywatele Gruzji. – Sprawców było dwóch. Obecnie są wykonywane czynności z ich udziałem – Gazecie Wrocławskiej przekazała Anna Placzek-Grzelak, rzecznik Prokuratury Okręgowej we Wrocławiu.




Ukraiński cukier zasypie Polskę. Decyzja UE

Wprowadzenie jednostronnego zakazu importu cukru z Ukrainy byłoby niezgodne z z unijnymi traktatami, a także z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO) oraz Układem o stowarzyszeniu UE-Ukraina – poinformowało ministerstwo rolnictwa.

10 stycznia br. Krajowa Rada Izb Rolniczych wystąpiła do ministra rolnictwa w sprawie blokady importu cukru oraz innych produktów rolno-spożywczych z Ukrainy. Izby, powołując się na Krajowy Związek Producentów Buraka Cukrowego, zaznaczyły, że kontyngent importowy dla cukru z Ukrainy wynosił 20 tys. t., a po jego zawieszeniu roku gospodarczym 2022/23 wzrósł do 400 tys. ton. Ponadto Izby zwróciły uwagę, że cukier W Ukrainie produkowany jest bez zachowania standardów środowiskowych i zdrowotnych obowiązujących w UE. KRIR wniskowała o pilne podjęcie wszelkich możliwych działań na szczeblu krajowym oraz w Komisji Europejskiej mających na celu wprowadzenie embarga na ukraiński cukier.

Wprowadzenie jednostronnego zakazu importu cukru z Ukrainy bez zgody Komisji Europejskiej (na wzór wprowadzonego we wrześniu 2023 r. zakazu importu pszenicy, kukurydzy, rzepaku, słonecznika i niektórych innych artykułów sektora zbóż i oleistych) wiąże się z ryzykiem wszczęcia przez Komisję Europejską procedury naruszeniowej wobec Polski. Taki zakaz byłby niezgodny z unijnymi traktatami, a także z zasadami Światowej Organizacji Handlu (WTO) oraz Układem o stowarzyszeniu UE-Ukraina, w związku z tym mógłby zostać on zaskarżony także przez indywidualne podmioty – czytamy w piśmie MRiR podpisanym przez ministra rolnictwa Czesława Siekierwskiego opublikowanym na stronie Krajowej Rady Izb Rolniczych

Resort zwrócił uwagę, że „poza tym wprowadzenie zakazu importu cukru może również wywołać działania retaliacyjne (środki odwetowe – PAP) ze strony Ukrainy w postaci objęcia importu z Polski restrykcjami”. Zaznaczono, że retaliacje mogą dotyczyć nie tylko cukru, ale również innych towarów, które są istotne dla naszego eksportu na Ukrainę (np. produkty mleczarskie).

Ministerstwo poinformowało, że obecnie w ramach toczących się dyskusji na forum instytucji unijnych dotyczących ewentualnego przedłużenia autonomicznych środków handlowych (ATM) na kolejny rok postulowane jest m.in. wyłączenie z tej regulacji towarów wrażliwych, w tym cukru.

Gdyby nie udało się przekonać KE do rezygnacji z kolejnego przedłużenia regulacji ATM lub wyłączenia z niej towarów najbardziej wrażliwych, rozważam wystąpienie do KE w sprawie zastosowania klauzuli ochronnej w momencie wejścia w życie regulacji ATM, celem przywrócenia warunków taryfowych (TRQ) wynikających z Układu o Stowarzyszeniu UE-Ukraina- napisał minister Siekierski.

Dodał, że jednak, aby taki wniosek miał szanse powodzenia, należy wykazać nie tylko fakt wzrostu importu, ale również szkodę rynkową powodowaną przez import (np. wzrost zapasów czy spadek cen i dochodów). „Dlatego też proszę KRIR o dostarczenie w miarę posiadanych możliwości dodatkowych danych potwierdzających wyrządzenie szkody dla polskich plantatorów i producentów cukru” – zaznaczył Siekierski.

Odnosząc się do kwestii braku zachowania przez producentów ukraińskich norm środowiskowych i zdrowotnych obowiązujących w UE, MRIRW poinformowało, że „wystąpiło o uzupełnienie załącznika V do umowy DCFTA UE-Ukraina o listę aktów prawnych UE dotyczących stosowania pestycydów”. Wyjaśniono, że spowodowałoby to zarówno stosowanie przez Ukrainę środków ochrony roślin, zawierających te same substancje czynne, które są dopuszczone w UE, jak również przestrzeganie takiego samego zakresu ich stosowania. W konsekwencji zapewnione zostałyby równe warunki konkurencji z towarami wytwarzanymi w UE i podlegającymi obowiązkowi przestrzegania unijnych standardów, jak i bezpieczeństwo dostaw towarów pochodzących z Ukrainy.

PAP




Polscy marrani. Ile osób żydowskiego pochodzenia jest dzisiaj w Polsce? Ukryta diaspora 4-5 mln?

PRZEDMOWA

W związku z tym, że wczoraj był Międzynarodowy Dzień Pamięci o Ofiarach Holokaustu zamieszczam artykuł dotyczący polskiej diaspory żydowskiej, która raz jest, a raz znika…

Każda diaspora (jej liczebność, wpływy, jawna lub skryta jej reprezentacja parlamentarna, umocowanie instytucjonalne etc.) jest ważna z punktu widzenia rdzennych społeczeństw a diaspora żydowska szczególnie, gdyż powszechnie od wielu lat znane są jej w tej sferze kreatywne talenta. Bo czyż nie mają wymiaru globalnego społeczno-psychologiczne operacje (“kreacje”, “wizje”, “projekty”, rewolucje) polityków o korzeniach żydowskich próbujące zmieniać oblicze całych kontynentów?

Akcja “Pokoloruj Europę” Angeli Merkel, akcja “Zakowiduj i wyszczep Europę” Ursuli von der Pfizer, ups, von der Leyen, akcja ‘Równość i prawożądłość” Very Jourovej, czy też akcja “Anihiluj Polskę” Mateusza Bankiera o korzeniach żydowskich. Na koniec – last but not least – wśród osiągnięć polityków o korzeniach żydowskich trzeba wymienić projekt najszerzej zakrojony – “Spinelli Redivivus – Federalizacja Unii Europejskiej” (czytaj: IV Rzesza albo kołchoizacja) Daniela Cohn-Bendita.

Oprócz kreatywności diaspora żydowska wyróżnia się siłą tworzenia swojej “małej ojczyzny” wewnątrz obcych organizmów państwowych (mówiąc mniej dyplomatycznie owo tworzenie małych ojczyzn można nazwać infiltracją etniczną). Jak duża jest owa ekspansywność pokazać nam może choćby ten jeden fakt, że jeden z placów Wiednia już nosi imię oczekiwanego mesjasza Chabad Lubawicz, Schneersona. I fakt, iż przy placu “Rabina Schneersona” pod numerem 1 mieści się zespół szkół sieci Lauder (Der Lauder Chabad Campus, LCC): przedszkole, szkoła podstawowa, liceum oraz cheder (szkoła żydowska o charakterze religijnym). Podobny zespół szkół mieści się w Warszawie.

image

Ilustracja. Wiedeń, Plac Rabina Schneersona 1, Centrum Edukacyjne CHABAD Lauder.

image

Diaspora żydowska oprócz talentów politycznych wyróżnia się dbałością o edukację SWOICH młodych pokoleń (bo edukację autochtonów niszczy się systematycznie, vide: obecne działania Nowackiej, minister edukacji, byłej narzeczonej Zandberga). Przykładem takiej plemiennej dbałości jest fakt, że Mateusz Bankier posyła swoje dzieci do sieci szkół Lauder Morasha założonej przez przewodniczącego Światowego Kongresu Żydów Ronalda Laudera. Dzieci wychowane w świadomości własnej odrębności, wyjątkowości i wewnątrzgrupowej solidarności “ponadśrodowiskowej” (że tak eufemistycznie to nazwę), gdy podrosną wchodzą w tkankę innych etni i państw. W tym – odczuwanym przez nich tradycyjnie jako radykalnie obce – środowisku socjalnym budują sukcesy społeczności żydowskiej, nie pokrywające się w ogóle z pomyślnością społeczności wewnątrz których żyją. Pochodzący z jednej z takich silnych odrębnością etniczną enklaw W. Myślecki, przyjaciel Mateusza Morawieckiego mówi o tym jawnie i nazywa tę strategię: “żydowski, odwrócony system budowania grup społecznych” (vide: https://ekspedyt.org/2024/01/18/chanukowa-rzeczpospolita-przyjaciol-czyli-3-odslony-piesni-hava-nagila/).

Aby w pełni zrozumieć wymowę poniższego artykułu o ukrywającej się polskiej diasporze trzeba mieć w pamięci zjawisko “marranów” (marrani lub marranowie, a także marani, niekiedy zwani conversos – w późnośredniowiecznej i wczesnonowożytnej Hiszpanii i Portugalii nazwa używana w stosunku do żydowskich konwertytów, których podejrzewano o potajemne praktykowanie judaizmu). Jak podaje Wiki: marrani na skutek oficjalnego przyjęcia chrześcijaństwa  rychło zaczęli przenikać na masową skalę do zamkniętych dla nich dotąd grup społecznych i instytucji: urzędów publicznych, uniwersytetów, gildii kupieckich, wreszcie samego Kościoła.

W wielu hiszpańskich miastach konwertyci zdobyli silną, niekiedy wręcz dominującą pozycję we władzach miejskich (Kordoba, Toledo, Burgos, Cuenca, Segovia itp.). Wzrastała też ich liczba i znaczenie na dworach królewskich Kastylii i Aragonii. Zdecydowanie dominowali w dziedzinie finansów. Do szlachectwa dopuszczano ich na równych prawach ze „starymi chrześcijanami”. Jak to skomentować? Chyba tylko tak: siła mimikry jest wszechpotężna…

Dzisiejszym, już jawnym odpowiednikiem (“zamiennikiem”) judaizmu w polskiej diasporze “przyjaciół” byłyby zapewne następujące orientacje ideologiczne: neoliberalizm, lewicowy progresywizm, materializm, antychrześcijaństwo, ateizm, “tolerancjonizm”. Są to zamienniki judaizmu, gdyż działająca w nich substancja czynna jest z nim tożsama.

Jak widzimy jest to bardzo ekspansywny profil etniczny, dlatego ważne jest, by się orientować w jakiej sile jest jego odłam goszczący u nas. O tym jest poniższy tekst. Zapraszam do lektury.

image

WSTĘP

Ponad 4  lata temu w wykładzie dla Centrum Edukacyjnego Powiśle prof. Jan Ciechanowski, autor obszernej monografii pt. Antysemityzm podał informację, że w Polsce obecnie jest 4-5 mln Żydów. Sześć lat temu – nie znając wypowiedzi prof. Ciechanowskiego na ten temat –  gdy na podstawie różnych materiałów (w tym z archiwum Żydowskiego Instytutu Historycznego) próbowałem samodzielnie określić tę liczbę – wyszło mi także pomiędzy 4 a 5 mln (4,8 mln, czyli ok. 12,5 % ludności Polski). Kilkanaście lat temu jeden z autorów Polonii amerykańskiej też podawał liczbę ok. 4 mln. Zajrzyjmy głębiej za kulisy tego tematu tabu. Może wtedy zrozumiemy, dlaczego albo się zamilcza ten temat, albo zafałszowuje i dezinformuje. W języku innego, bliskowschodniego kręgu kulturowego można by takie postępowanie nazwać: takijja wspiera hidżrę

image

I

Jakiś czas temu w Muzeum Historii Żydów Polskich w ramach cyklu „Życie przecięte”. Żydzi w Polsce 1944-1968  miał miejsce wykład prof. D.Stoli „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” Czy z tego wykładu – jak można by się zgodnie z logiką spodziewać – wynika ilu Żydów jest w Polsce obecnie, czy wręcz przeciwnie, wykład ten uniemożliwia dokonanie takich ustaleń, do tego i do innych zagadnień z kręgu problematyki powojennych deportacji Polaków i Żydów z terenów ZSRR na teren nowotworzonego państwa polskiego (о лицах польской и еврейской национальностей, подлежащих эвакуации в Польшу – jak to nazywają dokumenty z rosyjskich archiwów) – odniosę się w poniższym tekście i spróbuję dać odpowiedź na pytanie o wielkość populacji osób żydowskiego pochodzenia (jewish descent) w roku 1947 i po upływie 70 lat, w roku 2016 – w oparciu o materiały polskie, rosyjskie, niemieckie i żydowskie.

Przeglądając różnojęzyczne wersje haseł w Wikipedii można dowiedzieć się ciekawych rzeczy, faktów z zakresu socjologii lub psychologii. Takich np. jak ta, że Amerykanie polsko-żydowskiego pochodzenia nie wstydzą się swojego pochodzenia i bez problemów je ujawniają w przeciwieństwie do obywateli Polski żydowskiego (polsko-żydowskiego, ukraińsko-żydowskiego, białorusko-żydowskiego, rosyjsko-żydowskiego) pochodzenia skrywających z reguły w głębokim cieniu swoje żydowskie korzenie..

Jaka może być przyczyna tego zagadkowego faktu? Oczywiście, odrzucam podpowiedzi sponsorowane typu: „ukrywają, gdyż boją się polskiego antysemityzmu wyssanego przez Polaków z mlekiem matki”. Z polskiej Wiki można się jeszcze dowiedzieć, że obecnie w Polsce jest ok.10-20 tys. Żydów. Ilu ich jest obecnie faktycznie i dlaczego ten temat jest omijany oraz na jakie aspekty życia politycznego i stanu państwa obecnego i przyszłego to rzutuje – postaram się odpowiedzieć w dalszej części.

Angielska Wiki ma kategorię haseł: Ludzie żydowskiego pochodzenia (Category:People of Jewish descent). Do tego dodaje angielska Wiki uwagę, żeby odróżniać „Jewish descent” od „Jews”, czyli osóby żydowskiego pochodzenia od Żydów i kieruje do artykułu o matrylinearnym dziedziczeniu przynależności narodowej. Konsekwentnie też angielska Wiki oprócz ogromnej listy znanych osób żydowskiego pochodzenia daje dużą listę znanych Żydów. I obydwie te kategorie rozpisane są na wiele krajów (podkategorii). Osób żydowskiego pochodzenia angielska Wiki odróżnia 81 podkategorii. Wśród podkategorii mamy m.in. „German-Jewish descent”, czyli „pochodzenie niemiecko-żydowskie”, co bywa często mylnie nazywane „niemiecki Żyd”, gdyż przymiotnik „niemiecki” powinien określać miejsce urodzenia, aktualne miejsce zamieszkania (ew. obywatelstwo) i tak, będziemy mieć prawidłowo: Bernie Sanders – amerykański Żyd, którego rodzice pochodzili z Polski i Rosji.

Nie przestrzegając tego, myląc „pochodzenie etniczne” z „pochodzącym z” dostaniemy takie kwiatki, jak w portalu „natemat”, gdzie napisano o Bernim Sandersie, że jego matka była „polskiego pochodzenia”. Kto jak kto, ale Żydzi na pewno nie „nabierali pochodzenia” (w sensie etniczności) od… miejsca urodzenia, zwłaszcza, gdy jak przodkowie Sandersa ściśle przestrzegali endogamii, czyli małżeństw wewnątrz własnej grupy, w celu zabezpieczenia jej przed utratą członków, wzmocnienia izolacji i utrzymania odrębności oraz w celu – jak pisze Wiki – „utrwalenia kastowości etnicznej i swoistego prestiżu” (zgodnie z Miszną oraz komentarzami do Tory i Miszny).  

Wracając do angielskiej Wiki i jak jawna jest ona w porównaniu do przemilczającej wiele faktów związanych z pochodzeniem etnicznym polskiej Wiki, to w kategorii „Ludzie pochodzenia żydowskiego” wśród 81 podkategorii mamy pochodzenie ukraińsko-żydowskie, rosyjsko-żydowskie, białorusko-żydowskie, łotewsko-żydowskie etc. I teraz dochodzimy do najciekawszej rzeczy: Amerykanów żydowskiego pochodzenia mamy w angielskiej Wiki 5865 (samego tylko rosyjsko-żydowskiego pochodzenia 1240 osób), podczas gdy Polaków rosyjsko-żydowskiego pochodzenia mamy… 2 osoby w angielskiej Wiki, a w polskiej tylko 1 osobę… Są to Moishe Broderzon i Sara Topelson de Grinberg, którą określono jako Polkę, choć z Polski wywieźli ją rodzice, gdy miała 3 miesiące i całe życie spędziła w Meksyku.

Wprawdzie mamy kategorię „polscy Żydzi”, ale 1. nie ma ona podkategorii „pochodzenie ukraińsko-żydowskie, niemiecko-żydowskie, białorusko-żydowskie, litewsko-żydowskie etc. 2. zawiera b.mało osób z żyjących w Polsce po II wojnie lub obecnie żyjących 3. głównie zawiera osoby, które opuściły Polskę. Stwarza to wrażenie, że – owszem – byli w Polsce Żydzi, niewiele osób, kilkadziesiąt lat temu, w końcu poumierali, lub wyemigrowali (ew. w narracji grossopodobnej – zostali przez Polaków wymordowani). A zostało jedynie parę tysięcy, nie rzucających się nikomu w oczy, chodzących do nielicznych synagog (po Okrągłym Stole i tzw.odrodzeniu życia żydowskiego mamy w Polsce 7 synagog i 11 domów modlitwy) ortodoksyjnych Żydów, wśród których nie ma żadnego celebryty.

Po takiej wstępnej manipulacji encyklopedycznej potem można już w haśle dotyczącym danych o populacji żydowskiej podawać śmiesznie małą liczbę Żydów w obecnej Polsce rzędu 10-20 tys. (w niektórych hasłach Wikipedii nawet podaje się… 3200 osób). Po tak zafałszowanej ogólnej tendencji opisu tej grupy etnicznej trudno spodziewać się precyzji w samych biografiach, które absolutnie nie rozróżniają pojęć Żyd i osoba żydowskiego pochodzenia, dzięki czemu można “sprzedawać” Polakom wersję, że Żydów prawie w Polsce nie ma. No a na koniec mamy ministrów rządu izraelskiego piszących idiotyzmy na twitterze, że w Polsce jest antysemityzm bez Żydów, co wskazuje na chorobę psychiczną Polaków. Cóż, ów minister (nie pomnę nazwiska) udaje – jak to się mówi – głupiego, udaje, że nie zna historii marranów

II

O ukrytym życiu b.dużej diaspory żydowskiej w dzisiejszej Polsce dwie amerykańskie Żydówki napisały 14 lat temu b.ciekawą pracę. Dotarły do wielu tych Polaków żydowskiego pochodzenia i przeprowadziły z nimi rozmowy, gdzie mówią ci “ukryci Żydzi” o tym, iż”poczucie żydowskości jest centralne w ich sercu”, a to, że żyją i mieszkają w Polsce jest faktem dla nich mało znaczącym, dlatego przebywają w środowisku takich jak oni “ukrytych” Żydów, głównie z nimi utrzymują najbliższe kontakty, a nawet w swoich firmach zatrudniają tylko takie osoby z żydowskimi korzeniami.

Mamy tu wyraźnie do czynienia z wielu faktorami wypełniającymi definicję “mniejszości etnicznej”. To, że owa mniejszość nie afiszuje się, posługuje się językiem polskim, najczęściej ma polskie (wyglądające na polskie) nazwiska i prowadzi życie ukryte – niczego nie zmienia, tylko dodaje tej mniejszości etnicznej pewną specyfikę, nazwijmy to roboczo “marrańską”. 

Krew – jak mówił Tuwim – ma przemożną, irracjonalną moc… O tym wszystkim można przeczytać w pracy Susan A Glenn, Naomi B Sokoloff, Boundaries of Jewish Identity, University of Washington Press, Washington 2010Trzymanie w ukryciu liczebności mniejszości etnicznej osób pochodzenia żydowskiego jest to tejże mniejszości “differentia specifica” i strategia etniczna, dodajmy: uwarunkowana długą tradycją historyczną. Tego typu konflikt lojalności i podwójną lojalność nazywał Dmowski: “fałszywy obywatel”, “półpolak”.

Na marginesie rozważań o liczbie osób żydowskiego pochodzenia pojawia się b.interesujące pytanie, które stawia wielu politologów i socjologów: jak małej trzeba ilości osób, by sprawować faktyczną władzę w danym państwie, władzę – dodajmy – demokratyczną. I powiązane z nim pytanie, na ilu i jakich newralgicznych stanowiskach powinny być te osoby usadowione, by kierowanie danym państwem było skuteczne?

Wielu politologów jest zdania, że lobby przechwytujące państwo nie musi być bardzo liczebne. Stanowisk kluczowych nie ma wcale tak dużo… Resztę zrobi propaganda “wolnościowa” oraz strategia kameleona i twierdzenie: “Nas przecież wcale tu nie ma! A ci z nas, którzy tu są, to Polacy!” Na takie dictum lud się uspokaja i usypia. I marzy o wolności i silnym oraz zamożnym państwie.

 III

Przy próbie opisu powojennych migracji (repatriacji) rosyjskich głównie Żydów do Polski i wielkości tych przesiedleń jak i dalszych ich losów napotykamy na kilka klasycznych trudności, które mogą doprowadzić do licznych przekłamań. Ogólnie rzecz ujmując nazywa się to w literaturze przedmiotu „problemem tożsamości” (etnicznej, narodowej, religijnej i państwowej). Podejście obiektywne, faktograficzne musi tu być wyraźnie oddzielone od subiektywnego stosunku danej osoby do faktów związanych z własnym pochodzeniem.

Na przykładzie naszego Berniego Sandersa wygląda to tak: nie ma żadnego znaczenia, jeśli Sanders – hipotetycznie – nie uważałby się dziś za Żyda. Byłoby to jego odrzucenie tożsamości żydowskiej (fakt psychologiczny) – nie mające jednak nic wspólnego z jego wielopokoleniowym byciem Żydem (fakt genealogiczny).

Wiele osób w Ameryce omija konieczność wyboru mówiąc o sobie „amerykański Żyd”. Jest to sformułowanie pragmatyczne typu „Panu Bogu (swojej zakorzenionej w sercu etniczności) świeczkę a diabłu (obywatelstwo amerykańskie) ogarek. Popularność takiego sposobu autoprezentacji jest duża i wbrew pozorom nie mówią tak o sobie tylko religijni Żydzi, ale cała populacja włącznie z osobami świeckimi (agnostycy i ateiści). Tak samo w międzywojniu w Polsce funkcjonowało określenie „polski Żyd”.

W Ameryce takie przymiotnikowe określanie swego obywatelstwa przetrwało do dziś, w Polsce zanikło, gdyż z wielu powodów w życiu politycznym zaczęły dochodzić do głosu (zwłaszcza po ogromnym przesiedleniu do Polski w 1905 r. tzw. Żydów litwackich [ok.600 tys.], programowo izolujących się od polskości), poglądy żądające opowiedzenia się po jednej ze stron i dokonania jednoznacznego wyboru: „Żyd czy Polak”. Taki wymóg etnicznego samookreślenia  wszystkim polskim Żydom stawiał np. wspaniały, polski patriota żydowskiego pochodzenia Julian Unszlicht.

Niestety, zasada “kłamstwa strategicznego”, analogiczna do zasady takija – czyni możliwym “udawanie Polaka”. Po wojnie sytuacja w Polsce skomplikowała się politycznie, jeśli nie jest profanacją nazwanie komplikacją kolejnej okupacji pobłogosławionej przez „opinię międzynarodową” i „wielkich tego świata”.

Specyfiką polskiej diaspory Żydów (nazwijmy to tak, ze względu na wykazany w dalszej części duży ilościowo wymiar osiedleń) było to, że ilość Żydów religijnych była już od początku mała i z czasem jeszcze się zmniejszała. Kontrastuje to np. z Węgrami, gdzie dziś jest czterokrotnie więcej Żydów praktykujących i Niemcami (trzykrotnie więcej), biorąc pod uwagę procent całej populacji węgierskiej, różnica jeszcze bardziej się uwypukla. Typowa osoba polska żydowskiego pochodzenia jest ateistą, katolikiem lub protestantem.

 IV

Czas by przejść do wykładu prof. D.Stoli. Wykład ten jest bardzo specyficzny, by użyć eufemizmu. Nie daje klarownej odpowiedzi na postawione pytanie i nie prowadzi do wniosków, które powinny z tego typu rozważań wynikać. W formie jest bardzo nieklarowny, niesystematyczny i pozbawiony jednej, sprecyzowanej metodologii. Jeśli chodzi o źródła, to jest jeszcze gorzej. Pominięte są milczeniem podstawowe materiały źródłowe, jakimi są dokumenty Centralnego Komitetu Żydów Polskich z lat 1944-1947, nie uwzględnia się b.ciekawych (kontrowersyjnych z powodu zaniżania danych, ale b.cennych z powodu podawania ścisłych danych o procentowym udziale Żydów wśród polskich repatriantów) materiałów z archiwów rosyjskich, czyli, było nie było współorganizatora „ewakuacji Polaków i Żydów do Polski”, jak nazywali to złożone logistycznie przedsięwzięcie sami Rosjanie.

Trudno sobie wyobrazić wykład na temat „Ilu Żydów było w Polsce powojennej?” bez ustalenia definicji „tożsamość etniczna”, „tożsamość kulturowa”, narodowość, pochodzenie, obywatelstwo itd., a jednak autorowi się to udaje a nawet zapowiada na samym początku, że w rozważanie tematu „Kto jest Żydem?” absolutnie nie będzie się wdawał.

Zupełnie nie ruszony został temat socjologicznych, kulturowych i politycznych powodów nie rejestrowania się ogromnych mas przywożonej ludności żydowskiej w oficjalnych spisach. Jednak bez „wdawania się” w to zagadnienie otrzymamy tylko to, co właśnie otrzymaliśmy – garść zupełnie wtórnych impresji, mgławicę kilkunastu liczb płynnie przechodzących w siebie i obdarzonych zastrzeżeniem, że „żadna nie jest pewna”… Plus, oczywiście, całkiem ortodoksyjnie mainstreamowo całość posypana przyprawą o pogromach i Polakach łowiących Żydów. Słuchając tak nieporządnych i obchodzących dokoła fakty wykładów, nic to, że publicznych (popularnych) – zaczynamy rozumieć powody dla których polskie uczelnie wyższe klasyfikowane są w czwartej setce światowych.

Przejdźmy jednak do właściwej treści, której poświęcone jest to opracowanie, czyli do sytuacji etniczno-demograficznej na ziemiach polskich po II wojnie. Najpierw ustalmy kilka punktów czasowych: 1 marca 1943 powołanie Związku Patriotów Polskich, 31 grudnia 1943/44 PPR powołuje KRN, 4.01.44 Armia Czerwona przekracza przedwojenną granicę Polski, styczeń/luty 1944 Sekretariat KC WKP(b) utworzył niejawne Centralne Biuro Komunistów Polskich, , lipiec 1944 Armia Czerwona przekracza Bug z Armią Berlinga, 20 lipca 1944 utworzenie w Moskwie Polskiego Komitetu Wyzwolenia Narodowego, 27 lipca 1944 w imieniu PKWN Edward Osóbka-Morawski podpisał w Moskwie Porozumienie między PKWN a rządem ZSRR o polsko-radzieckiej granicy, 9 września 1944 układ między PKWN i USRR o wymianie ludności między Polską a USRR, 12 listopada 1944 powołany zostaje Centralny Komitet Żydów Polskich, 31 grudnia 1944 Józef Stalin przekształcił PKWN w Rząd Tymczasowy Rzeczypospolitej Polskiej, marzec 1945 zakończenie działań wojennych, maj 1945 kapitulacja III Rzeszy, 29 listopada 1947 ONZ zgodziła się na podział Palestyny na dwa państwa: żydowskie i arabskie, maj 1948 powstanie panstwa Izrael.

„W obliczu tej absolutnej zagłady nad ruinami życia żydowskiego w Polsce rozległy się słowa PKWN, słowa o sprawiedliwej zemście za wymordowane getta, słowa o odbudowie na nowych podstawach egzystencji żydowskich w wyzwolonym kraju” – pisze w 1944 r. na łamach organu ZPP, Bernard Mark, Żyd (polska Wiki – jak już wyżej wspominałem – w niezgodzie ze standardami takiej choćby angielskiej Wiki nie odróżnia „Jew” od „jewish descent” i pisze „polski historyk, publicysta i działacz komunistyczny żydowskiego pochodzenia” odbierając B.Markowi bycie Żydem i przydając mu bycie Polakiem, podczas gdy on sam w innym fragmencie w/w tekstu pisząc „naród nasz” pisze tylko i wyłącznie o Żydach), współzałożyciel ZPP, członek CKŻP i organizator repatriacji Żydów z ZSRR.

Prof. Stola mówi o „płynności liczb i wyliczeń” dotyczących Żydów w Polsce powojennej będącej wynikiem płynnej sytuacji migracyjnej. Ale powiedzieć tak, to za mało powiedzieć. O wiele za mało. Płynność liczb jest skutkiem nie płynnej sytuacji migracyjnej, lecz mobilnej sytuacji geopolitycznej. O tej zaś wykładowca z Muzeum Polin prawie nic nie mówi. Dr Andrzej Leszek Szcześniak uzupełnia tę najistotniejszą lukę. Gdy stawia pytania: jak liczna była populacja żydowska w Polsce Lubelskiej, pisze tak: „Nie zostały nigdzie opublikowane liczby dotyczące tej kwestii. Ogłaszano wprawdzie różne liczby, ale czyniono to z myślą o osiągnięciu określonych efektów politycznych. W publikacjach tych podawano często liczby nawzajem się wykluczające.

Można tu tylko podać przybliżone dane ogólne: Histona Polski w liczbach (GUS, Warszawa 1994) na stronie 194 w tabeli 167 podaje, że w 1939 roku było w Polsce 3 500 000 Żydów, straty wyniosły ogółem 2 700 000. Wynika z tego, że ocalono 800 000 (…) Część ocalonych znajdowała się jeszcze pod okupacją niemiecką, część przebywała na wschodzie. Z drugiej jednak strony wiemy, że na ziemie polskie pod okupacją sowiecką masowo napływali Żydzi – obywatele sowieccy, zarówno wojskowi, jak i cywile” [w zgodzie z tym archiwa rosyjskie wspominają o tym, że nawet do eszelonów repatriacyjnych byli wpuszczani Żydzi, którzy nie spełniali warunków podlegania repatriacji, czyli tacy, którzy w 1939 r. nie byli obywatelami RP – przypis mój, wawel]. „Ich zadaniem było zasilenie kadr” nowopowstającego, hybrydowego tworu jakim miał być „sowiecki protektorat kolonialny na ziemiach polskich”, protektorat, dodajmy w zgodzie z obecną historiografią rosyjską (np. Kostyrczenko) sprawowany nad Polakami wg chytrego konceptu Stalina przez mniejszość żydowską (ściślej: przez żydowskich komunistów).

V

Dr Szcześniak podaje liczbę 800 tys. ocalonych (w małej części więc tych także, którzy zdecydują się nie wrócić do Polski) jako liczbę w którą można by mieć kłopoty, by uwierzyć. Ale zaraz ukazuje, iż może – po odjęciu tych, którzy nie wrócili do Polski i po dodaniu tzw. dzikich migracji oraz Żydów nie będących obywatelami Polski – liczba 800 tys. wcale nie będzie przesadzoną.

Ja dodam do tego, że gdy odejmiemy dwie emigracje do Palestyny (później Izraela) szacowane na ok.150 tys. to otrzymamy 650 tys. Żydów na terenie Polski, co już zbliża się (jako dwukrotność) do oficjalnych, potężnie zaniżanych danych, które – jak świetnie to wyłapuje dr Szcześniak – są kompletnie niewiarygodne, gdyż były manipulowane w celu wykorzystywania ich do rozgrywek politycznych.

Gdy sam w oparciu o źródła niemieckie, rosyjskie, polskie i żydowskie próbowałem dokonać przybliżonego szacunku liczby Żydów w Polsce powojennej (do czasu zakończenia drugiej fali wyjazdów do Izraela) to wyszła mi liczba bardzo zbliżona do tej, jaką sugeruje (niestety nie rozwijając bliżej tematu) dr Szcześniak, czyli 600-650 tys. (szczegółowe wyliczenie będzie poniżej).

Najważniejsze jest to, że rachuby dr Szcześniaka są potwierdzane przez najwcześniejsze dokumenty źródłowe strony zainteresowanej, kiedy to władze mniejszości żydowskiej w Polsce podają realne liczby – gdyż nie wiedzą w jaką stronę sytuacja się potoczy i w żadnym względzie nie zależy im na przekłamywaniu danych, bo 1. zagrożenie emigracją do Izraela jeszcze nie istnieje a ostry spór z syjonistami jeszcze się nie zaczął  2. reakcja obronna ze strony polskich „patriotycznych komunistów” jeszcze się nie zaczęła.

image

Bernard Ber Mark, dokumenty z okresu jego kierowania Centralnym Komitetem Żydów Polskich należą do najważniejszych źródeł do badania populacji Żydów w powojennej Polsce .

Przejdźmy teraz do dokumentów źródłowych znaczenia pierwszorzędnego. Jest to list Do ZWIĄZKU PATRIOTÓW POLSKICH, Moskwa [Referat dla spraw żydowskich przy KRN. Warszawa, 15 czerwca 1944 r. (—) Ludwik (—) Ewa,AZHP, 193/11-12. Krajowa Rada Narodowa (konspiracyjna). Referat Spraw Żydowskich, k. 4-8. Maszynopis, odpis]: „Ogólna liczba Żydów w Polsce wynosi więc w chwili obecnej około 250 tysięcy.” Pamiętajmy, że pierwsze pociągi z Żydami repatriowanymi z ZSRR przyjadą dopiero w… pierwszej połowie 1946 r.!

O drugim prymarnym dokumencie informuje Dorota Sula „Komitet Organizacyjny Żydow Polskich w ZSRR w deklaracji przesłanej w czerwcu 1945 r. uczestnikom światowej Konfederacji Żydow Polskich w Nowym Jorku” liczbę Żydów, którzy przyjadą do Polski z ZSRR określił na 250 tysięcy. Oczywiście są to wartości szacunkowe, ale dają wyobrażenie rzędu wielkości. Otrzymaliśmy już liczbę ok.500 tys. na 1,5 roku przed rozpoczęciem właściwej, ogromnej repatriacji!! 

Trzecie b.ważne świadectwo to„Dos Naje Lebn”, Łódź, nr ‘6 z 31 maja 1945 r.: „Jednocześnie nawiązano kontakt z zagranicą. Ale z powodu trudności wojennych nadszedł na razie jeden tylko transport z Palestyny i jeden z Ameryki. CK otrzymał wiadomość, że kilka transportów amerykańskich znajduje się obecnie na terenie ZSRR. CK został także poinformowany, że przybędą następne transporty z Anglii i Palestyny. CK czyni przygotowania do przyjęcia rychłej masowej repatriacji polskich Żydów ze Związku Radzieckiego.”

Mamy tu dowód na to, że już od początku 1945 r. przychodziły „niezorganizowane transporty” z Ameryki, Anglii, Palestyny, a ponieważ do czasu pierwszych transportów ze Zw. Radz. pozostał jeszcze rok, to zapewne z tych trzech krajów i jeszcze innych przez ten rok (i dwa następne) przychodziły jakieś transporty dzikie. Na wiosnę 1946 mamy więc ok. 550 tys. Żydów w Polsce.

Jak zauważa – tym razem trafnie – prof. Stola, uwzględnić trzeba także osoby, które podczas okupacji i po wojnie „przestają deklarować się jako Żydzi”, zmieniają dokumenty, zmieniają nazwiska (często po raz drugi) i nie chcą z różnych powodów (psychologicznych, albo z powodu czekania, aż sytuacja się „wyklaruje”) rejestrować się w antysyjonistycznych, komunistycznych Komitetach Żydowskich.

image

Na koniec trzeba dodać do tego trzy jeszcze grupy:

1. kilkadziesiąt tysięcy Polaków i Niemców żydowskiego pochodzenia (spełniających obowiązujące dziś w Izraelu warunki do bycia uznanym za Żyda, czyli tzw. prawo powrotu, tzn. mających Żyda wśród jednego z rodziców lub dziadków), najczęściej wyznania protestanckiego, świadomych swego pochodzenia i kierujących się nawet przy zawieraniu związków małżeńskich tymże kryterium, lecz zintegrowanych (do 1918 najczęściej zintegrowanych z państwem niemieckim i austriackim)

2. byłych żołnierzy Armii Czerwonej i Armii Berlinga oraz różne grupy – wg prof. Stoli – „cywili”, wciąż przybywających do Polski na przestrzeni lat 1944-47

3. migracje spontaniczne ludności kresowej uciekającej przed czystkami (1942-44) oraz przed frontem latem 1944 (liczba ogólna przesiedleńców kilku narodowości – 600 tys., zob. tabela „Zestawienie liczby przesiedlonych”).

Powyższe 3 grupy to szacunkowo ok.170 tys. (liczba bardzo zaniżona, samą grupę „cywili” prof. Stola szacuje na ok. 70 tys.). Do uzupełnienia salda dodatniego pozostała jeszcze druga repatriacja z lat 1955-59, szacowana (wg rosyjskich archiwów) na ok. 30 tys. Żydów przesiedlonych do Polski. Mamy więc ostatecznie 550 tys. + 170 tys. + 30 tys. = 750 tys. Po stronie „ubyli” mamy dwie fale emigracji do Palestyny (Izraela) szacowane na 150 tys. Czyli ostateczna liczba Żydów w Polsce powojennej w roku 1959 wyniosłaby ok. 600 tys. Stanowi to grupę ludności 15-krotnie większą od całej populacji Żydowskiego Obwodu Autonomicznego Birobidżan w tymże samym roku.

Oczywiście, nauczeni konfliktami z polską ludnością sprzed wojny i aktualnymi napięciami oraz prawie oficjalnym wymogiem Stalina, żeby zwalczać każdą religię (także judaizm) – we wszystkich kolejnych spisach powszechnych te pół miliona Żydów (oraz ich  dzieci i wnuki) deklarowało się – z konieczności i pragmatyzmu oraz „chuchania na zimne”- jako Polacy. Można to nazwać „asymilacją”, ale będzie to „wishful thinking”, gdyż w rozmowach prywatnych (o czym jest kilka prac amerykańskich autorów) ich potomkowie dzisiaj twierdzą, że są Żydami, ale nie mogą, nie chcą mówić o tym na głos („many people hat jewish roots, but can`t say this loud because of the intolerant atmosphere”) albo, że w ich sercach jest tylko „żydowskość” („they feel themselves chosen as Jews.Their hearts are jewish”.

I taka była droga do absurdalnych, dzisiejszych liczb „liczby Żydów w Polsce” podających liczby takie jak: 1133 (2002 r., w tym samym spisie liczba Romów przewyższa… 12-krotnie liczbę Żydów!), 10 tys., 30 tys. Liczby dzisiaj podawane są to różne wariacje na temat, ilu Żydów praktykujących, będących członkami gmin wyznaniowych żydowskich uzna za potrzebne podać w czasie spisu, że są Żydami.

Nie ma to nic wspólnego z liczbą Żydów i osób pochodzenia żydowskiego w dzisiejszej Polsce.

 Specyfika polskiej diaspory znacząco różni się od amerykańskiej. W USA stosunek części praktykującej do indyferentnej religijnie jest w przybliżeniu pół na pół. W Polsce Żydzi ortodoksyjni to promile. Osoby żydowskiego pochodzenia w dzisiejszej Polsce to ateiści albo agnostycy i dość duża liczba osób wyznania rzymsko-katolickiego (jak przyznają, przyjętego bez specjalnego przekonania ku niemu) i pewna, znacząca liczba protestantów (najczęściej heterodoksyjnych odłamów). Jaka więc byłaby realna liczba Żydów (ew. osób żydowskiego pochodzenia) w dzisiejszej Polsce, osób, z których b.duża część ma – jak piszą Susan A. Glenn i Naomi B Sokoloff – swoją żydowskość w sercu i przekazywane pokoleniami poczucie swej radykalnej odmienności (tak określa swoją i wielu swoich przyjaciół tożsamość w w/w książce Żyd z Krakowa, będący katolickim zakonnikiem)?

Obywatel Polski? Owszem, ale serce ma jednego pana, imię jego – cytuję owego zakonnika – „żydowskość”. “Żydowskość” to ich   s k a r b , często skrywany (jak to skarby), bo przecież ”Tam skarb twój, gdzie serce twoje” .

Mając potwierdzoną dokumentami i świadectwami Centralnego Komitetu Żydów Polskich oraz danymi rosyjskich archiwów urealnioną liczbę Żydów w Polsce powojennej łatwo możemy przy pomocy narzędzi, którymi posługuje się demografia obliczyć liczbę ich dzisiaj. Przy trzyprocentowym wykładniczym przyroście ludności (takim, jaki ma średnio Izrael) dana populacja licząca 600 tys. podwajać będzie liczbę swych obywateli co 23,33 lata. Progi podwojenia wypadają w latach 1970, 1993, 2016,

dając na koniec roku 2016 liczbę 4,8 mln.

Ludność Izraela dziś to ok. 8,6 mln. Dzisiejsza populacja osób żydowskiego pochodzenia w Polsce stanowi więc 56,6 % dzisiejszej ludności Izraela (liczba Żydów w Izraelu to ok. 6,9 mln)! Jeśli chodzi o procentowy udział osób żydowskiego pochodzenia w całości populacji dzisiejszej Polski,  to jest to ok. 12,5 %! 

Ok. 5 mln. to bardzo ciekawy wynik, być może wyjaśniający wiele z osobliwości polskiego życia politycznego i wiele z tak wyraźnych na mapie wyborczej preferencji wyborczych przedzielonej na pół Polski, gdyż osadnictwo żydowskie dokonywało się głównie na ziemiach odzyskanych ze zdecydowaną preferencją Dolnego Śląska (największe skupisko repatriowanych Żydów rosyjskich, w szczytowym okresie początkowym szacowane na 70-150 tys.), Warszawy i Łodzi. „Mała Moskwa” i siedziba NKWD też nie mogła być gdzie indziej, niż w dolnośląskiej Legnicy.

 VI

Doszedłszy w naszych obliczeniach do końca pozwolę sobie na dygresję lżejszego kalibru. Czytelnikowi tego tekstu, domorosłemu antropologowi i antysemicie może wydać się dziwne, że jeśli miałoby być w Polsce aż 4,8 mln osób żydowskiego pochodzenia i Żydów, to dlaczego on nie zauważa tak często na ulicy tych obiegowo kojarzonych z semickim cech wyglądu. Mając taki dylemat, wystarczy zwrócić się do profesjonalisty.

Świetny antropolog, polski Żyd Henryk Szpidbaum (1902-1964) w swojej pracy (opublikowanej w “Miesięczniku Żydowskim”) „Struktura antropologiczna Żydów polskich” zwraca uwagę na to, że to, co uważane jest powszechnie za typowo semicki wygląd („to, co nadaje charakter i wrażenie „żydowskości“, czyli wydatny nos o wypukłym profilu, wargi mięsiste, przy czym dolna wysuwa się bardziej ku przodowi niż górna. uszy duże, włosy są ciemne, faliste, oczy piwne. Ogólna budowa jest krępa, szyja krotka”) cechuje tylko jeden z siedmiu (lub, uwzględniając typy wtórne – jeden z jedenastu) typów antropologicznych spotykanych u Żydów polskich. Co prawda ten typ dominuje (35%) i wraz z kilkoma pokrewnymi klasycznymi podtypami daje w sumie ok.75 % populacji polskich Żydów międzywojnia, ale warto wiedzieć, że spośród 3,5 mln Żydów polskich międzywojnia ok. 1 mln nie posiadało typowego, kojarzonego z „żydowskością” wyglądu.

Podsumujmy to, za Henrykiem Szpidbaumem: „By głębiej wejrzeć i zrozumieć strukturę antropologiczną Żydow polskich, należy zdać sobie sprawę z tego, skąd Żydzi do Polski przybyli, (patrz pouczający artykuł prof. Bałabana w „Miesięczniku Żydowskim“ , zesz. i, 2, 1931 p. t. „Kiedy i skąd przybyli Żydzi do Polski“ ).

Dwie były główne fale imigracji żydowskiej: jedna szła z Zachodu, znad Renu, druga ze Wschodu. Pierwsza fala wyjaśnia nam skąd wzięły się wśrod potomków Hebrajczyków z Azji Przedniej elementy antropologiczne, cechujące ludność krajów Europy środkowej (rasa alpejska i dynarska), druga fala wschodnia, w której niepoślednią rolę odegrali zjudaizowani ugro-fińscy Chazarowie, usprawiedliwia występowanie elementów mongolskiego i wschodnio-bałtyckiego wśród Żydow polskich.”

Podsumowując wnikliwe analizy Szpidbauma (oparte na własnych badaniach) trzeba stwierdzić, że w populacji Żydów polskich I poł. XX w. zdecydowanie dominowali Żydzi wschodni (czasem potocznie, acz nieściśle zwani Żydami rosyjskimi), czyli Aszkenazyjczycy stanowiąc ok.80 % całości. Jak podaje Wiki: „Mimo że w XI wieku Żydzi aszkenazyjscy stanowili jedynie 3% ludności żydowskiej na świecie, w 1931 roku stanowili ok. 92%. Dziś liczbę tę można szacować na 80%.” W USA jest ich ok.90 %.

Co spowodowało taki rozrost populacji Żydów wschodnich po XI w.? X/XI w. to upadek judaistycznego państwa chazarskiego i migracje jego mieszkańców i poddanych. Bardzo silna genetyka [por. Szpidbaum: „ogromna moc dziedziczna (…)infiltrująca w znacznym nawet odsetku do otaczającej ludności nieżydowskiej”] Żydów (typu armenoidalnego oraz bliskowschodniego), którzy dołączali do wyznającego judaizm państwa chazarskiego skrzyżowana z elementem chazarskim, ugro-fińskim i wschodniobałtyckim wytworzyła typ antropologiczny potocznie zwany Żydem wschodnim lub Aszkenazyjczykiem (Żydem rosyjskim, „Chazarem” etc.).

Odrębność etniczną Aszkenazyjczyków bardzo dobrze podsumowuje Wiki: „Badania genetyczne przeprowadzone w 2006 roku wykazały, że aszkenazyjscy Żydzi stanowią wyraźną, względnie jednorodną podgrupę genetyczną. Oznacza to, że niezależnie od tego, czy przodkowie Aszkenazyjczyków pochodzą z Polski, Rosji, Węgier, Litwy czy innego miejsca obszaru Europy środkowo-wschodniej, należą oni do tej samej grupy etnicznej.”

Jak wielka jest owa “moc dziedziczna”, o której pisał Szpidbaum, świadczy fakt, iż Wiki musiała poświęcić odrębne hasło chorobom genetycznym Żydów aszkenazyjskich (https://pl.wikipedia.org/wiki/Choroby_genetyczne_w_populacji_%C5%BByd%C3%B3w_aszkenazyjskich). Taka duża “moc genetyki” dobrze rokuje dla sukcesów diaspory…

image

Wiec w Grodnie, wrzesień 1939

image

Geneza 90 %  populacji obecnych Żydów europejskich, czyli mapa państwa chazarskiego w momencie jego największego zasięgu, nałożona na współczesną mapę

VII

Wróćmy jeszcze do b.ciekawej książki „Granice tożsamości żydowskiej” pod redakcją Susan A. Glenn,Naomi B Sokoloff, Washington Press, 2010. Mamy tam relacje mieszkańców Polski będących Żydami, ciążących ku miejscom związanymi z historią Żydów polskich, spotykających się z osobami o żydowskich korzeniach, często zatrudniających się właśnie w takich, etnicznych kręgach, kultywujących w sercach swoją „żydowskość” i traktujących to swoje pochodzenie (krew) jako coś wyjątkowego – ale wszyscy oni „nie mówią o tym głośno”, chyba, że są „w swoim gronie”.

Inny przypadek to ludzie, których „coś” ciągnie ku żydowskości, np. pewna studentka, która twierdzi, iż czuje, że na 80 % ma żydowskie pochodzenie, zaczyna uczyć się języka hebrajskiego i coraz gorzej czuje się w Polsce. Mówiąc o Polsce stwierdza, że wie, iż to nie jest jest ojczyzna i że jej bardzo nie lubi, gdyż jest pełno brudu, ludzie nieuprzejmi, wysoki poziom przestępczości. W odniesieniu do Polski używa słów: kraj obrzydliwy, odrażający, wstrętny, odpychający, oburzający, przebrzydły, obmierzły. Podobne myśli ma o katolicyzmie, który wybrali dla niej jej rodzice.

Oczywiście można to potraktować jako wyjątek, ale można spojrzeć na to, jak na klasyczny przykład konfliktu tożsamości, bądź też procesu wyłaniania i odkrywania autentycznej, głębokiej tożsamości sprzecznej z obywatelskością. Pokusy, która dla obywateli polskich o korzeniach żydowskich może być wyjątkowo silna.

image

Zestawienie liczby przesiedlonych Polaków i Żydów oraz osób innej narodowości w ramach pierwszej repatriacji 1944-46. Zestawienie nie obejmuje wysiedleń Polaków i Żydów w czasie drugiej repatriacji 1955-59 (223 241 osób) oraz nie uwzględnia repatriacji z Kazachstanu, gdzie udział Żydów wśród repatriowanych wynosił w niektórych obwodach 70-90 %. Przeciętny jednak udział Żydów w obu repatriacjach wg rosyjskich archiwów wynosił 12,7 %. Pierwsza i druga repatriacja w sumie – ponad 2 mln wszystkich narodowości (2066463). 12,7 % z 2 066 463 = 262 440, tylu Żydów “ewakuowano” drogą rządową (oficjalną) ze Związku Radzieckiego do Polski do roku 1959 w ramach “wymiany ludności” (Kostyrczenko podaje b.zbliżoną liczbę). Oprócz dwóch repatriacji rządowych (ok. 260 tys.) i wg CKŻP ok.250 tys. ocalonych – przez cały czas płyną do Polski “strumienie repatriantów” w migracjach spontanicznych oraz transportach z Anglii, Palestyny i Ameryki [zwracam uwagę: nie DO Palestyny i DO Ameryki, lecz Z Palestyny i Z Ameryki]

 Encyklopedia Judaica  pisząc o latach powojennych stwierdza, że ulice polskich miast i miasteczek zapełniały żydowskie dzieci, często sieroty. Wiele z nich zostało adoptowanych przez polskie rodziny bez mówienia im o ich prawdziwym pochodzeniu. Gdy osiągnęli pełnoletniość, rodzice uświadomili im ich korzenie, co spowodowało potężne zmiany w ich życiu.

Najbardziej znanym tego przykładem jest historia księdza Romualda Jakuba Weksler-Waszkinela, który dopiero będąc księdzem katolickim dowiedział się, iż jest Żydem. Wtedy zaangażował się w zakładanie loży B’nai B’rith Polska i zaczął zabiegać o emigrację do Izraela. Przez rok żył w kibucu religijnym Sde Eliyahu. Dzisiaj mieszka w Jerozolimie. Głos serca i krwi bywa przemożny. Jak to mówi jeden z bohaterów w/w książki, Żyd i polski zakonnik z Krakowa o kręgu swoich znajomych: „Their hearts are jewish”Wielu z nich próbuje znaleźć wybieg semantyczny i nie mówi, że są Żydami, ale że czują swoją „żydowskość”  i „inność”.

Ciekawe, że być może nieświadomie nawiązują oni do dawnej stworzonej przez Żydów aszkenazyjskich, koncepcji tożsamości narodowej, koncepcji Jidyszkajt (jid. żydowskość). Kiedyś była ona związana z Torą i Talmudem. Dziś istnieje w Polsce świecka odmiana „żydowskości”, bo tak a nie inaczej potoczyły się losy PRL-u, wrogiego „wszelkiemu religianctwu”. Świecka, bo przecież nikt racjonalny nie nazwie holokaustianizmu religią… Na antyreligijnych plakatach różnych ruchów żydowskich komunistów gieroj komunizma (jak ci z otaczających Pałac Kultury rzeźb) zamachuje się młotem na Biblię i religijny zwój żydowski (Torę, Talmud).

I tacy też są ci Żydzi polscy anno domini 2017, z wytrąconą z rąk Księgą, czujący swoją obcość i odmienność, dający jej zapewne upust w swych wyborach politycznych, gdyż natura nie znosi próżni, szukający swoich i bojący się na głos mówić o swoich korzeniach. Owszem, w tzw. Polsce Lubelskiej była nieliczna grupa zwolenników asymilacji z ludnością i kulturą polską zrzeszona w Zjednoczeniu Polaków Wyznania Mojżeszowego, Związku Żydowskiej Akademickiej Młodzieży i w Żydowskim Klubie Myśli Państwowej. Jednak asymilanci nie mieli poparcia w masach żydowskich i byli zwalczani przez inne ugrupowania.  I tak pozostało do dzisiaj, choć dzisiaj się o tym nie mówi, w złudnym przekonaniu, jakby od samego przemilczania znikały fakty.

Na razie możemy o tym przeczytać tylko w książkach wydanych w Waszyngtonie. Okres 1944-49 to okres intensywnych ruchów migracyjnych na i po terenie Polski. Opisanie tego nie jest łatwe, ale nie powinno być kierowane żadnymi innymi względami oprócz prób uchwycenia prawdy o tym, jaki był wymiar i profil  etniczny próbującego się narodzić państwa polskiego i jaki jest on dzisiaj.

=========================

Bibliografia

Bernard Ber Mark, Do dziejów odrodzenia osiedla żydowskiego w Polsce po II wojnie światowej, Biuletyn Żydowskiego Instytutu Historycznego, 1964, nr 51, s.3-20

Dorota Sula, Osadnictwo repatriowanej ludności żydowskiej na Dolnym Śląsku w latach 1945-1949. Słupskie Studia Historyczne 3, 1993

Giennadij Kostyrczenko, “Tajnaja politika Stalina. Włast’ i antisemityzm”, “Mieżdunarodnyje otnoszenija”, Moskwa 2003

https://wszechnica.org.pl/wyklad/ilu-zydow-bylo-w-polsce-powojennej/embed/#?secret=w1yuKIaaPF#?secret=LJ7A0mDn3V

К 70-летию репатриации поляков и евреев (http://obl-archive.akmo.gov.kz/page/read/K_70letiyu_repatriacii_polyakov_i_evreev_vyslannyh_iz_Zapadnoj_Ukrainy_v_1939_godu.html)

Józef Orlicki, Szkice z dziejów stosunków polsko-żydowskich, 1918 – 1949, Szczecin 1983

Eric M. Uslaner,“”Two Front War: Jews, Identity, Liberalism, and Voting””

Henryk Szpidbaum, La structure raciale des Juifs Polonais (1932)

Iwo Pogonowski, (foreword Richard Pipes), Jews in Poland: A Documentary History,Hippocrene Books, 1993

Sławomir Cenckiewicz , Długie ramię Moskwy. Wywiad wojskowy Polski Ludowej 1943–1991, Zysk i S-ka 2011

Jolanta Żyndul, Państwo w państwie? Autonomia narodowo-kulturalna w Europie Środkowowschodniej w XX wieku, Warszawa 2000

Susan A Glenn, Naomi B Sokoloff, Boundaries of Jewish Identity, University of Washington Press, Washington 2010

image

   PROGRAM PRACY REFERATU DLA SPRAW ŻYDOWSKICH

PRZY KRAJOWEJ RADZIE NARODOWEJ 

image
image
image

     NARADA PRZEDSTAWICIELI ŻYDÓW POLSKICH W ZSRR

image
image

REZOLUCJA NARADY KRAJOWEJ DZIAŁACZY PPR W ŚRODOWISKU ŻYDOWSKIM — Warszawa, maj 1945 r.

Źródło




Kolejni pedofile LGBT zatrzymani. Mówienie o tym – to “mowa nienawiści”. Karana w PL sądowo!

MARIUSZ DZIERŻAWSKI <POMAGAM@STOPABORCJI.PL>
W ŚRODĘ ZOSTAŁEM PRAWOMOCNIE SKAZANY NA ROK OGRANICZENIA WOLNOŚCI I 15 000 ZŁ KARY ZA PREZENTOWANIE W PRZESTRZENI PUBLICZNEJ WYNIKÓW BADAŃ NAUKOWYCH WSKAZUJĄCYCH NA ZWIĄZEK MIĘDZY HOMOSEKSUALIZMEM A PEDOFILIĄ. WKRÓTCE DOWIEM SIĘ JAKIE PRZYMUSOWE PRACE SPOŁECZNE BĘDĘ MUSIAŁ WYKONYWAĆ PRZEZ NAJBLIŻSZY ROK.
 
CZYTAM JEDNOCZEŚNIE DONIESIENIA PRASOWE Z OSTATNICH KILKU DNI: 1) POLICJA ARESZTOWAŁA DYREKTORA ORGANIZACJI LGBT ZA PRÓBĘ GWAŁTU NA DZIECKU I DYSTRYBUCJĘ DZIECIĘCEJ PORNOGRAFII, 2) PRZEWODNICZĄCY STRUKTUR LGBT ZATRZYMANY ZA WYKORZYSTANIE SEKSUALNE DZIECKA, 3) NAUCZYCIEL LGBT TRAFIŁ DO WIĘZIENIA ZA GWAŁT NA UCZNIU. W INTERNECIE WYŚWIETLIŁ MI SIĘ RÓWNIEŻ KOLEJNY FILM Z ZAKRESU „EDUKACJI SEKSUALNEJ”, NA KTÓRYM DWÓCH HOMOSEKSUALISTÓW PRZEPYTUJE 6-LETNIEGO CHŁOPCA CZY LUBI BYĆ DOTYKANY. TEGO TYPU MATERIAŁY TRAFIAJĄ DO SIECI BEZ PRZERWY. PATRZĄC NA TO NIE MAM WĄTPLIWOŚCI, ŻE WYROK NA MNIE ZOSTAŁ WYDANY PO TO, ABY WYSTRASZYĆ WSZYSTKICH, KTÓRZY OŚMIELĄ SIĘ OSTRZEGAĆ PRZED DEPRAWATORAMI SEKSUALNYMI. MÓWIENIE O KRZYWDZIE DZIECI MA BYĆ ZAKAZANE POD PRETEKSTEM, ŻE JEST TO „MOWA NIENAWIŚCI”. CAŁA TA SYTUACJA PRZYPOMINA MI CZASY IDEOLOGICZNEJ OPRESJI Z CZASÓW KOMUNY. TYLKO IDEOLOGIA SIĘ ZMIENIŁA Z CZERWONEJ NA TĘCZOWĄ.

Musimy się przeciwstawić! [foto]

KILKA DNI TEMU POLICJA W KALIFORNII W USA ARESZTOWAŁA 17 MĘŻCZYZN POD ZARZUTEM PEDOFILII. WŚRÓD NICH ZNALAZŁ SIĘ GERARD SLAYTON – DYREKTOR „TĘCZOWEJ” ORGANIZACJI LGBT, KTÓRY ZOSTAŁ SCHWYTANY W TRAKCIE UMAWIANIA SIĘ Z DZIECKIEM NA SEKS.
 
NIEMAL W TYM SAMYM CZASIE ARESZTOWANO SZEFA KANADYJSKICH STRUKTUR LGBT Z KOLUMBII BRYTYJSKIEJ SEANA GRAVELLSA. BYŁ ON PREZESEM ORGANIZACJI DZIAŁAJĄCEJ NA RZECZ „DUMY GEJOWSKIEJ”, KTÓRA ORGANIZOWAŁA M.IN. TAKIE WYDARZENIA JAK „WIECZÓR DUMY GEJOWSKIEJ” DLA NASTOLATKÓW. GRAVELLS USŁYSZAŁ ZARZUTY MOLESTOWANIA SEKSUALNEGO DZIECKA ORAZ POSIADANIA I DYSTRYBUCJI DZIECIĘCEJ PORNOGRAFII.
 
RÓWNOLEGLE, NA HAWAJACH NAUCZYCIEL I AKTYWISTA LGBT ALDEN BUNAG ZOSTAŁ SKAZANY NA 17 LAT WIĘZIENIA ZA WIELOKROTNIE ZGWAŁCENIE 13-LETNIEGO UCZNIA ORAZ NAGRYWANIU TYCH GWAŁTÓW NA VIDEO I UDOSTĘPNIANIE ICH W ŚRODOWISKU PEDOFILSKIM. NA JEGO KOMPUTERZE ZNALEZIONO JESZCZE TYSIĄCE (!) INNYCH ZDJĘĆ I NAGRAŃ PEDOFILSKICH.
 
PEDOFIL ALDEN BUNAG PROPAGOWAŁ TZW. „ZMIANĘ PŁCI” ORAZ IDEOLOGIĘ GENDER WŚRÓD UCZNIÓW. BYŁ RÓWNIEŻ AKTYWNY W MEDIACH SPOŁECZNOŚCIOWYCH, GDZIE UMIESZCZAŁ KOMENTARZE PEŁNE NIENAWIŚCI, WYZWISK I GRÓŹB WOBEC LUDZI, KTÓRZY NIE PODZIELALI JEGO IDEOLOGII. BYŁ RÓWNIEŻ GORĄCYM ZWOLENNIKIEM I PROPAGATOREM „EDUKACJI SEKSUALNEJ” DZIECI. ARGUMENTOWAŁ, ZGODNIE Z PROPAGANDĄ STOSOWANĄ PRZEZ AKTYWISTÓW LGBT NA CAŁYM ŚWIECIE, ŻE „EDUKACJA SEKSUALNA” MA RZEKOMO CHRONIĆ DZIECI PRZED PEDOFILAMI. JAK SAM MÓWIŁ:
 
„BRAK MOŻLIWOŚCI OMÓWIENIA Z DZIEĆMI EDUKACJI SEKSUALNEJ UNIEMOŻLIWIA IM ZDOBYCIE WIEDZY POZWALAJĄCEJ IM ZORIENTOWAĆ SIĘ, KIEDY SĄ OFIARAMI PRZEMOCY.”
 
ALDEN BUNAG PISAŁ RÓWNIEŻ, ŻE JEŚLI DZIECI ZOSTANĄ POZBAWIONE „EDUKACJI SEKSUALNEJ”, TO:
 
„PEDOFILE MOGĄ JE WYCZUĆ I DZIECI NIE ZROZUMIEJĄ, CO SIĘ DZIEJE, ANI NIE BĘDĄ W STANIE ZWERBALIZOWAĆ TEGO RODZICOM ANI INNYM OSOBOM”.
 
PANIE MIROSĹ‚AWIE, POWYŻSZE SŁOWA W OBRONIE „EDUKACJI SEKSUALNEJ” NAPISAŁ PEDOFIL, KTÓRY GWAŁCIŁ DZIECKO I PRODUKOWAŁ DZIECIĘCĄ PORNOGRAFIE. WŁAŚNIE O TO CHODZI W „EDUKACJI SEKSUALNEJ” – JEST TO PRZYGOTOWANIE DZIECI DO TEGO, ABY ZOSTAŁY OFIARAMI PEDOFILÓW.
 
WEDŁUG STANDARDÓW EDUKACJI SEKSUALNEJ WHO, JUŻ OD NAJMŁODSZYCH LAT ŻYCIA DZIECI MAJĄ BYĆ UCZONE MASTURBACJI, „ZABAW W LEKARZA”, DOTYKANIA MIEJSC INTYMNYCH ORAZ WYRAŻANIA ZGODY NA SEKS. JEŚLI JUŻ KILKULETNIE DZIECI ZOSTANĄ Z TYM OSWOJONE, TO GDY BĘDZIE JE CHCIAŁ WYKORZYSTAĆ PEDOFIL, W OGÓLE NIE ZORIENTUJĄ SIĘ, ŻE SĄ OFIARAMI PRZEMOCY SEKSUALNEJ. „EDUKACJA SEKSUALNA” POLEGA NA ZNISZCZENIU NATURALNEJ U DZIECKA BARIERY WSTYDU, KTÓRA CHRONI PRZED PEDOFILAMI.
 
W HOLANDII OPUBLIKOWANO NIEDAWNO INSTRUKTAŻOWY FILM Z ZAKRESU „EDUKACJI SEKSUALNEJ”. NA NAGRANIU WIDAĆ, JAK DWÓCH HOMOSEKSUALISTÓW JEST W STUDIO RAZEM Z 6-LETNIM CHŁOPCEM, KTÓREGO PYTAJĄ, CZY LUBI BYĆ DOTYKANY, NA CO CHŁOPCZYK KIWA GŁOWĄ. W DALSZEJ CZĘŚCI NAGRANIA KOBIETA PYTA 4-LETNIEGO CHŁOPCA JAK CZĘSTO BAWI SIĘ SWOIM SIUSIAKIEM I JAK SIĘ WTEDY CZUJE. W TYM SAMYM MATERIALE „EDUKATORKA SEKSUALNA” ROZMAWIA Z 9-LETNIĄ DZIEWCZYNKĄ TŁUMACZĄC DZIECKU NA CZYM POLEGA MASTURBACJA.
 
GDY DZIECI ZOSTANĄ Z TYM WSZYSTKIM OSWOJONE, STANĄ SIĘ ŁATWYM ŁUPEM I OFIARAMI PEDOFILÓW. WIEDZĄ O TYM AKTYWIŚCI LGBT I ZA WSZELKĄ CENĘ USIŁUJĄ ZABLOKOWAĆ PUBLICZNE MÓWIENIE O MOŻLIWYCH POWIĄZANIACH MIĘDZY HOMOSEKSUALIZMEM A PEDOFILIĄ. TWIERDZĄ, ŻE PODAWANIE DO WIADOMOŚCI PUBLICZNEJ TEGO TYPU INFORMACJI ICH „ZNIESŁAWIA” I UNIEMOŻLIWIA IM DZIAŁALNOŚĆ „EDUKACYJNĄ”.
 
MÓJ PROCES PRZED SĄDEM W GDAŃSKU NIE BYŁ PROCESEM O RZEKOME „ZNIESŁAWIENIE”, JAK TWIERDZĄ AKTYWIŚCI LGBT. BYŁ W RZECZYWISTOŚCI PROCESEM O WOLNOŚĆ PROWADZENIA DEBATY PUBLICZNEJ W POLSCE. CELEM AKTYWISTÓW LGBT JEST WYELIMINOWANIE MOŻLIWOŚCI UDZIAŁU W DEBACIE PUBLICZNEJ LUDZIOM, KTÓRZY GŁOSZĄ FAKTY SPRZECZNE Z ICH IDEOLOGICZNYMI TEZAMI. TEN PROCES I INNE, KTÓRE WYTACZAJĄ NAM ZWOLENNICY DEPRAWACJI, MA SŁUŻYĆ ZAKNEBLOWANIU MÓWIENIA PRAWDY.
 
DOSKONALE BYŁO TO WIDAĆ JUŻ W TRAKCIE PROCESU, GDYŻ ZOSTAŁEM W JEGO TRAKCIE POZBAWIONY MOŻLIWOŚCI OBRONY.
 
SĄDY DWÓCH INSTANCJI ZIGNOROWAŁY NASZE MATERIAŁY DOWODOWE W POSTACI DANYCH Z PRESTIŻOWYCH PISM NAUKOWYCH I ZAMIESZCZONYCH W NICH STATYSTYK WSKAZUJĄCYCH NA ZNACZNIE WYŻSZĄ CZĘSTOŚĆ WYSTĘPOWANIA PEDOFILII WŚRÓD HOMOSEKSUALNYCH MĘŻCZYZN. ODRZUCAJĄC PRZEDSTAWIONE DOWODY SĄD NIE PODAŁ ŻADNYCH ARGUMENTÓW, KTÓRE BY TO UZASADNIAŁY. STATYSTYK POKAZUJĄCYCH TO SAMO ZJAWISKO JEST ZNACZNIE WIĘCEJ, ALE SĄD RÓWNIEŻ JE ZIGNOROWAŁ. WYDAJE SIĘ, ŻE JEDYNYM WYJAŚNIENIEM TEGO PRZEMILCZENIA JEST FAKT, ŻE STATYSTYKI TE SPRZECZNE SĄ Z IDEOLOGICZNYMI TEZAMI OSKARŻYCIELI, KTÓRE SĄD PRZYJĄŁ ZA PRAWDĘ NAUKOWĄ, CHOĆ ŻADNEGO UZASADNIENIA PRZEDSTAWIĆ NIE POTRAFIŁ. SĄD ODRZUCIŁ PRAWIE WSZYSTKIE PYTANIA, KTÓRE MÓJ OBROŃCA PRÓBOWAŁ ZADAĆ ŚWIADKOM, ODMÓWIŁ RÓWNIEŻ POWOŁANIA KLUCZOWEGO DLA MNIE ŚWIADKA – BYŁEGO AKTYWISTY LGBT, KTÓRY TERAZ DZIAŁA W OBRONIE DZIECI I UJAWNIA LICZNE PRZYPADKI PRZEMOCY SEKSUALNEJ WOBEC DZIECI W ŚRODOWISKU LGBT.
 
MOŻE PAN SAM ZOBACZYĆ JAK WYGLĄDAŁ TEN PROCES. JEGO FRAGMENTY, TAKIE JAK MOJA MOWA KOŃCOWA I ODCZYTANIE WYROKU PRZEZ SĘDZIEGO, NAGRALIŚMY NA VIDEO:

KALKULACJA MOICH OSKARŻYCIELI BYŁA PROSTA: JEŚLI MARIUSZ DZIERŻAWSKI ZOSTANIE SKAZANY, TO NIKT NIE OŚMIELI SIĘ MÓWIĆ PUBLICZNIE O STRASZNYCH SKUTKACH PROPAGOWANIA ZBOCZEŃ, BO ZOSTANIE POSTAWIONY PRZED SĄDEM, KTÓRY WYDA WYROK POPRAWNY IDEOLOGICZNIE. UDAŁO IM SIĘ DOPROWADZIĆ DO SKAZANIA MNIE. ALE NIE UDAŁO IM SIĘ NAS ZASTRASZYĆ, GDYŻ NASZA FUNDACJA DALEJ BĘDZIE DZIAŁAĆ I RATOWAĆ DZIECI PRZED PEDOFILAMI. BĘDZIEMY GŁOŚNO OSTRZEGAĆ PRZED LUDŹMI I ŚRODOWISKAMI, KTÓRE ZAGRAŻAJĄ DZIECIOM.
 
PROSZĘ PANA O REGULARNE WSPIERANIE NASZYCH DZIAŁAŃ. PROSZĘ PANA RÓWNIEŻ O POMOC W NAGŁOŚNIENIU CAŁEJ SPRAWY, DZIĘKI CZEMU WIĘCEJ OSÓB BĘDZIE MOGŁO OTWORZYĆ OCZY I UŚWIADOMIĆ SOBIE ZAGROŻENIE, JAKIE CZEKA NA WSZYSTKIE POLSKIE DZIECI, JEŚLI JAKO SPOŁECZEŃSTWO BĘDZIEMY BIERNI.
KRÓTKĄ INFORMACJĘ ZWIĘŹLE OPISUJĄCĄ TEMAT SKAZANIA MNIE Z PRZYCZYN IDEOLOGICZNYCH OPUBLIKOWALIŚMY NA NASZEJ STRONIE – LINK DO ARTYKUŁU MOŻNA WYSŁAĆ DO PRZYJACIÓŁ.
 PRZYGOTOWALIŚMY TAKŻE SPECJALNY MATERIAŁ W JĘZYKU ANGIELSKIM. MOŻE PAN UDOSTĘPNIĆ GO SWOIM ZAGRANICZNYM ZNAJOMYM (W SZCZEGÓLNOŚCI DZIENNIKARZOM, BLOGEROM ITP.), ABY POMÓC NAM NAGŁOŚNIĆ TEN TEMAT W INNYCH KRAJACH.
 
NUMER KONTA: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
FUNDACJA PRO – PRAWO DO ŻYCIA
UL. J. I. KRASZEWSKIEGO 27/22, 05-800 PRUSZKÓW
DLA PRZELEWÓW ZAGRANICZNYCH – KOD BIC SWIFT: INGBPLPW




Polska dla Polaków

4 czerwca 1990 to finał gorączkowych rewindykacji etnicznych. Po ideologicznym recyclingu i partyjnej metamorfozie (tj. wstąpieniu do UD/UW, najlepszej inwestycji Kominternu w Polsce), na rządowych stołkach zasiada drugie, a nawet trzecie pokolenie pewnej mniejszości. Zmiana warty udaje się znakomicie – kosmopolityczna szajka, której szef dogadał się w Magdalence z Kiszczakiem, znalazła się w pierwszym szeregu budowniczych III RP. W starych demokracjach jest czymś oczywistym, że opinia publiczna ma prawo znać przeszłość ludzi, którzy w jakikolwiek sposób decydują o jej losach. Prześwietlany jest każdy. W Polsce dla sitwy, która swymi mackami omotała całe państwo, wszelkie pytania i rozważania o rodzinnych korzeniach to „ohydne grzebanie w życiorysach” i „antysemityzm”.

Gdy Bronisław Geremek kompletował swój „zespół”, kierował się jedną regułą: niepolskie pochodzenie. Świadczą o tym rozliczne i namacalne dowody. Żeby można było zrobić karierę, zdobywać zaszczytne tytuły i stanowiska przydatna była też rekomendacja Michnika, Urbana lub Kiszczaka. Geremka (i przy okazji, siebie) zdemaskował Władysław Bartoszewski w Knesecie:  „Polska to ewenement. Pokażcie mi taki drugi kraj w Europie, w którym w ciągu ostatnich dwóch dekad  trzech szefów dyplomacji miało żydowskie pochodzenie, jeden był honorowym obywatelem Izraela, a obecny ma żonę Żydówkę”. Wtórował mu ówczesny prezydent RP, który w wywiadzie dla ukraińskiej „Zierkało Niedieli” rzekł: „W naszym kraju nie ma zbyt licznie reprezentowanych mniejszości narodowych, tym bardziej je więc wysoko cenimy”. No i mieliśmy, co mieliśmy. Pierwszego szefa rządu wybrała sobie mazowiecka gmina żydowska, a ministrem spraw zagranicznych został syn warszawskiego rabina. Po nim premierem został wnuk żołdaka Wehrmachtu, a wicepremierem i ministrem obrony członek władz Związku Ukraińców w Polsce.

Bogdan Zdrojewski miał objąć MON, ale został przesunięty na Ministerstwo Kultury, a ministrem został lekarz psychiatra z Krakowa. Był on wprawdzie właścicielem Instytutu Studiów Strategicznych, ale ta pompatyczna nazwa myli, bo instytut zajmował się takimi strategicznymi kwestiami, jak wpływy kultury żydowskiej. Ministrem finansów miał być Zbigniew Chlebowskim, ale w Warszawie pojawił się poddany brytyjski i skarbnikiem naszej kasy został nie mający obywatelstwa polskiego „angielski ekonomista profesor Jan Vincent Rostowski”. Po jakimś czasie okazało się, że minister nie jest ani ekonomistą, ani angielskim, ani profesorem, tylko wykładowcą na Uniwersytecie Sorosa w Budapeszcie, a profesorami to byli pochodzący z Kresach jego dziadek Jakub Rofhfeld, syn Mojżesza i Lei z domu Broder oraz jego kuzyn Adam Daniel Rotfeld. Sprawę można by też ująć innym pytaniem: Gdzie jest na świecie taki drugi kraj, w którym głównym ekonomistą zostaje historyk, ministrem finansów absolwent technikum ogrodniczego, ministrem zdrowia księgowy, szefem BBN lekarz, ministrem obrony historyk, ministrem rozwoju i technologii filolog, ministrem przedsiębiorczości menedżer kultury, a szefem największej spółki państwowej były operator wózka widłowego?

Rostowski wydzielił gabinet dla pracującego społecznie „zewnętrznego eksperta” od podatków, pani Renaty Hayder, która okazała się być spokrewniona z Rotfeldami. Podatkami zajmował się przewodniczący sejmowej komisji „Przyjazne państwo”, Janusz Palikot, który w międzyczasie wrócił do judaizmu i został członkiem loży B’nai B’rith. Okazało się też, że wśród darczyńców na Muzeum Polin znalazł się Jan Kulczyk i jego połowica, którzy zrobili wielki majątek, prywatyzując masę upadłościową po PRL. Niektórzy mówią, że pieniędzmi dzielili się z WSI. Ale to niepoważne bredzenie, bo zdradził ich bratni oligarcha z bratniej Rosji, Borys Bieriezowski: „Czasy były takie, że każdy brał, ile mógł unieść”. Jeszcze lepiej zdiagnozował to Józef Oleksy: „Kosmopolityczne gangi rozkradły Polskę”. Przy okazji podważył „legalność majątku” innego żydowskiego oligarchy. I, co ciekawe, Aleksander Kwaśniewski nazwał go w rewanżu zdrajcą i idiotą, ale nie… „kłamcą”!

Za czasów „pierwszego niekomunistycznego rządu wolnej Polski”, ulica mówiła: „Sami Żydzi tylko jeden Syryjczyk” (chodziło o ministra przemysłu Tadeusza Syryjczyka). Dziś można by zawołać: „Sami Żydzi tylko jedna Ukrainka” (chodzi o wiceminister rozwoju Olgę Semeniuk). Przypomnijmy, że ministrami od pieniędzy byli: Marek Borowski, Jerzy Osiatyński, Mateusz Jakub Morawiecki, Tadeusz Kościński, Leszek Balcerowicz, Marcin Święcicki i Grzegorz Kołodko. Trzem ostatnim przydzielono za żony: dwie urokliwe córeczki Eugeniusza Szyra (KPP-owca, szefa frakcji żydowskiej w PPR, członka BP PZPR) i córkę Maksymiliana Pohorille (KPP-owca, promotora pracy doktorskiej, rektora Wyższej Szkoły Nauk Społecznych przy KC PZPR). Śledząc „sukcesy” pomyślnie ożenionych, można pytać, czy aby na pewno byli samodzielni, i czy ministrami nie zostali dzięki instytucji Esterki, która, w połączeniu z formułą, że Żydem jest każda osoba urodzona z matki Żydówki, mocno modeluje zasady polityki kadrowej. Można też zapytać: W jakim innym kraju możliwa byłaby tak żelazna logika postępowania i precyzja w obsadzie kluczowego stanowiska?

W dzień po aneksji Krymu kilkudziesięciu Polaków z Mariupola zwróciło się o tymczasowe schronienie w kraju przodków. Postawa rządu warszawskiego wprawiła w osłupienie. Wiceszef MSZ – a był nim Rafał Trzaskowski – sprzeciwił się temu, publicznie dywagując, że mogłoby to nie zostać dobrze odebrane przez… Kijów. „Sprowadzanie tych Polaków podważa status Ukrainy, jako państwa silnego i demokratycznego, stąd Polsce trudno sobie na to pozwolić, ponieważ chcemy wzmacniać państwowość ukraińską, a ściąganie Polaków byłoby przyznaniem, że Ukraina sobie nie radzi. Jeżeli powiemy, że wszyscy Polacy z terytorium suwerennej Ukrainy mogą przyjechać do Polski, to w pewnym sensie będziemy podważać to, czy Ukraina jest silnym, demokratycznym państwem – oświadczył. Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski?” – podwyższył poprzeczkę. Gdy w lutym wtargnęły do Polski miliony „uchodźców” z Dzikich Pól, w tym pół miliona weteranów obrony „silnego, demokratycznego państwa” przed Ruskimi, Trzaskowski stał się nagle zwolennikiem ich sprowadzania, i to w jak największej liczbie.

Czy powodem takiego wybryku Trzaskowskiego nie jest to, że jego matką jest Teresa z domu Arens, a ojczymem Marian Ferster, syn pułkownika UB Aleksandra i funkcjonariuszki UB Władysławy, której stryj Bolesław Drobner, był ministrem w PKWN, prezydentem Wrocławia i, do Marca ’68, I sekretarzem KW PZPR w Krakowie? Czy znaczenia nie ma to, że matka Trzaskowskiego, która w latach 50. prowadziła bar w „Piwnicy pod Baranami”, jako tajna współpracowniczka i donosicielka o pseudonimie Justyna, miała kontakty z dyplomatami z konsulatu USA w Krakowie, a dzisiaj jej synalek, który patriotyzm wyssał z mlekiem matki, ma doskonałe kontakty z dyplomatami z ambasady USA i też je wykorzystuje do antypolskich celów? Co Trzaskowskiego najbardziej przeraziło? Perspektywa: Co będzie, jeżeli z innych terytoriów Ukrainy zgłosi się mnóstwo Polaków, którzy powiedzą: nie żyje nam się dobrze, chcemy być natychmiast ewakuowani do Polski. Co w tym wszystkim jeszcze przeraża? Opozycja, której przeszkadza zawieszenie sędziego Tuleyę, a nie przeszkadza, gdy rządząca partia rozbraja polską armię (a uzbraja po zęby armię sąsiada, który nas nienawidzi), gdy wyjmuje z kieszeni Polaków 100 miliardów i napycha kabzy oligarchów ukraińskich, gdy na zmywak wysłała miliony Polaków, a przyjmuje na garnuszek miliony Ukraińców, obdarzając ich nadzwyczajnymi przywilejami. I jeszcze jedno – jak wynika z najnowszego sondażu IBRiS, na czele rankingu polskich polityków jest prezydent Warszawy. Ufa mu 44 proc. badanych. No i mamy, co mamy – przyszłego Prezydenta Wszystkich Polaków.

Szewach Weiss na łamach „Rz” wygadał się: Kiedy Żyd chce, by rozpoznał go jego rodak, mówi „AMCHU”. Jest to tajemny kod żydowski. Niemożliwością jest rozpoznać każdego Żyda z wyglądu i, jakkolwiek by to brzmiało dziwnie, po kształcie jego nosa, ani po nazwisku. Wielu Żydów zmieniło bowiem swoje rodowe nazwiska, także ze względów bezpieczeństwa. Myli się i wprowadza w błąd innych ten, kto twierdzi, że żydostwo jest tylko wiarą. Nawet ci, którzy odeszli od wiary mojżeszowej, nawróceni na inne wyznanie, odczuwają przynależność do swego narodu (…) Solidarność żydowska istnieje również między tymi, którzy przeszli na chrześcijaństwo, i tymi, którzy zostali żydami. Ta solidarność jest częścią duszy żydowskiej. Ten, kto porzucał żydostwo, robił to na ogół ratując swoje życie, albo był zmuszony siłą. „Amchu” umożliwiła istnienie wspólnoty narodu żydowskiego w diasporze bez państwa, bez flagi, bez władzy, bez możliwości samoobrony. „Europa przeszła drogę od Auschwitz do „Nigdy więcej Auschwitz!”. Jest mniej nacjonalistyczna. Właśnie to oraz globalizacja, Internet umożliwiają życie Żydom w europejskim domu. Dla nich jest on teraz wielkim „sztetl”. Już nie ma potrzeby ukrywać pochodzenia żydowskiego. „Amchu” wychodzi z podziemia. Żydzi obejmują najwyższe stanowiska w krajach diaspory, nie ukrywając swojej tożsamości. Jest to historyczne zwycięstwo „Amchu”. Na koniec Szewach stwierdza: „Amchu” nie jest już tajnym kodem, ale nie wolno go zgubić: „Wieczne, wieczyste „Amchu”! W wielu miejscowościach na Warmii i Mazurach Ukraińcy wieszają sobie niebiesko-żółte wstążeczki, bo policjant Ukrainiec, jak zobaczy swojego rodaka mandatu nie da, a sędzia Ukrainiec nie wsadzi za kratki. I czy dwukolorowa wstążeczek na piersi redaktora Sakiewicza, to nie takie „Amchu”?

Politycy polscy nie wyciągają wniosków z przeszłości. Wciąż popełniają te same błędy. Dotyczy to wszystkich ekip rządzących krajem po 4 czerwca 1989 roku. Bez patrzenia na interes Polski poparli obalenie Wiktora Janukowycza, a Wiktor Juszczenko plując w twarz polskim sprzymierzeńcom, ogłosił Stepana Banderę narodowym bohaterem Ukrainy. Ale czy chodziło tylko o „błędy” i czy o błędy polityków „polskich”, a nie o świadomą działalność rządzącej w Polsce żydokomuny i rządzących na Ukrainie żydobanderowców?

Rewolucja to gruntowna wymiana elit politycznych, to zdobycie władzy przez nową klasę społeczną kosztem drugiej. Tymczasem nad Dnieprem wszystko pozostało po staremu. Władza jak spoczywała, tak spoczywa w rękach kilku oligarchów żydowskiego pochodzenia. Zwraca uwagę kompatybilność elit znad Wisły i znad Dniepru. Gdy warszawskie oskarżały przedmajdanowego prezydenta o bycie marionetką Putina, świadczyć o tym miała jego zgoda, aby teki ministrów przypadły trzem politykom ukraińskim, którzy zachowali obywatelstwo rosyjskie. Tymczasem pierwszy pomajdanowy rząd ukraiński okazał się armią pełną zagranicznych najemników, z nadanym pospiesznie ukraińskim obywatelstwem. Prezydent Petro Poroszenko uzasadnił to tak: To część wysiłków, aby znaleźć innowacyjne rozwiązania w rządzie, z uwagi na nadzwyczajne wyzwania stojące przed Ukrainą. Oprócz prezydenta, obcoplemieńcami okazali się: wiceprezydent, premier, sekretarz Rady ds. Bezpieczeństwa, minister obrony, minister kultury, minister finansówminister administracji prezydenta i wicepremier (później premier) Wołodymyr Hrojsman (którego matka jest autorką terminu „żydobanderwoszczyzna”). Nie lepiej było wśród opozycji, żeby tylko wymienić Julię Tymoszenko. I jeszcze jedno – następca Poroszenki dwa miesiące temu rzekł: „Jak zakończymy wojnę, to cała Ukraina będzie wyglądała jak wielki Izrael”.

Znamienna była tu diagnoza Nadii Szewczenko. W 2015 oficer lotnictwa Ukrainy została zwolniona w ramach rosyjsko-ukraińskiej wymiany jeńców. O jej uwolnienie zabiegali prawie wszyscy politycy zachodniego świata. Prezydent Poroszenko nadał jej tytuł bohatera narodowego. Została deputowaną Rady Najwyższej. Miała prezydenckie ambicje, a sondaże wskazywały, że cieszy się największym zaufaniem wśród Ukraińców. Tymczasem w marcu 2018 roku ukraiński parlament, przytłaczającą większością głosów, uchylił jej nietykalność i zezwolił na areszt, z oskarżenia o planowanie zamachu stanu oraz próbę zamachu terrorystycznego. Co takiego wydarzyło się, że trafiła za kratki? Nic wielkiego. Powiedziała tylko (ku wielkiemu rozczarowaniu redaktorów naczelnych „Gazety Polskiej” i „Gazety Wyborczej”): „Żydzi stanowią 2 proc. społeczeństwa, a zajmują około 80 proc. stanowisk w rządzie”. Wymieniła premiera Wołodymyra Hrojsmana. Stwierdziła, że Petro Poroszenko tak naprawdę ma na nazwisko „Walcman”. Zasugerowała żydowskie pochodzenie Julii Tymoszenko, a wcześniej w studio telewizyjnym zgodziła się z wypowiedzią jednego z widzów o „żydowskim jarzmie na Ukrainie”.

Czy „Żydobanderowcami” są też redaktorzy „Gazety Wyborczej”? Zastanawia bowiem osłona medialna, jaką Michnik od lat zapewnia mniejszości ukraińskiej. Czy tym samym tropem pójść można w przypadku Anne Applebaum, która na łamach gazety Michnika dowodziła: „Nacjonaliści na Ukrainie to jedyna nadzieja tego kraju na ucieczkę od apatii, drapieżnej korupcji i, w ostateczności, rozpadu. Żaden rozsądny bojownik o wolność nie wyobrażał sobie utworzenia nowoczesnego państwa, a co dopiero demokracji, bez ruchu o nacechowaniu nacjonalistycznym”. A co z redaktorami „Gazety Polskiej? Przecież ich też łączy z Applebaum pogląd, że każdy nacjonalista jest dobry, byle nie polski?

Kto w Polsce bierze czynny udział w promowaniu banderowskich postulatów historycznych i gloryfikuje zbrodniczą organizację? Od samego początku istnienia III RP środowisko dawnego KOR, skupione   wokół „Gazety Wyborczej”, za cel główny swoich działań postawiło sobie lansowanie idei tzw. pojednania polsko-ukraińskiego, przez co rozumiano przyjęcie wykładni historii najnowszej środowisk probanderowskich. Ośrodek skupiony wokół Adama Michnika i Jacka Kuronia, tropiący wszelkie przejawy nacjonalizmu w Polsce,  przeszedł do porządku dziennego nad skrajnie szowinistyczną ideologią OUN-UPA. Michnikowi i Kuroniowi nie przeszkadzało nawet to, że organizacja, którą wzięli w obronę miała na sumieniu śmierć dziesiątków tysięcy Żydów.  Główną wykładnią stały się słowa Jacka Kuronia: „Jeśli Ukraina chce być niepodległa, nie może wyrzec się pamięci o UPA. UPA była powstańczą armią walczącą o niepodległość”. Przypomnieć też warto o złożonej w wywiadzie dla „Kuriera Galicyjskiego” propozycji Adama Michnika przyłączenia Polski do Ukrainy i nadanie nowemu tworowi nazwy UKR-POL. „Będziemy wówczas państwem, z którym się będzie musiał liczyć każdy i na wschodzie i na zachodzie” – prorokował, z akcentem na „MY”. Chociaż w tym przypadku nie trudno było odgadnąć, że w pomyśle „nie chodziło o jakiś „UKR-POL”, tylko o stary żydowski pomysł z Judeopolonią.

Dlaczego pochodzący z żydokomunistycznej rodziny kresowej Paweł Kowal, nawołując do wspierania neobanderowskiej Ukrainy, najchętniej w imię interesów i rojeń polityków ukraińskich wypowiedziałby wojnę Rosji? Jak wyjaśnić jego słowa, że „Ukraińcy muszą dojrzeć do samooceny tak, jak Polacy dojrzeli do samooceny w Jedwabnem”? Dlaczego Dawid Wildstein powiedział: „Nierozliczenie rzezi wołyńskiej nie powinno dziś być dla Polaków przeszkodą we wspieraniu Ukraińców” i czy nie ma znaczenia, że jego dziadek był ubekiem, a ojciec masonem? A może chodzi o coś innego? Aleksander Kwaśniewski, syn ukraińskiego Żyda i oficera NKWD w sprawach Ukrainy wypowiada się jak lobbysta ukraiński, bo bierze pieniądze od żydowskich oligarchów.

À propos – gdy w 1976 r. powstał KOR Michnik pisał: „Marek Edelman powiedział kiedyś, że KOR to było to samo, co Bund. Te same ideały, te same wartości. Dla mnie – mówił Marek – Bund i KOR to ciągłość”. Tymczasem Bund był przedwojenną żydowską partią, która reprezentowała komunistyczny ekstremizm, która manifestował swoją wrogość do państwa polskiego, domagała się pełnej autonomii dla żydów, laickiego szkolnictwa oraz zrównania języka jidysz z językiem polskim, którą minister spraw wewnętrznych II RP uznał za „partię kryptokomunistyczną, bo „zgłosiła swój akces do komunistycznej Międzynarodówki i stoi na stanowisku wrogim naszemu państwu”. Sprawdzianem lojalności KOR wobec Polski byli wyłonieni liderzy, którzy w sytuacji niedojrzałości chłopsko-robotniczych elit „S”, przejęli ruch protestu, wymanewrowali hierarchów kościelnych, zmonopolizowali poparcie z zagranicy, zablokowali odrodzenie się endecji, chadecji, a nawet PPS.

Dlaczego wszyscy mają poglądy dziwnie podobne do poglądów lobby ukraińskiego? Co, oprócz miłości do banderowców, ich łączy? Może nienawiść do Polaków? I czy tylko nienawiść? Anne Applebaum i żydowska gazeta dla Polaków szczególnie uwzięła się na Wiktora Janukowycza. I tu pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że „Nasz Dziennik” nieopatrznie ujawnił: „Korzenie rodziny Wiktora Janukowycza sięgają dzisiejszej Białorusi (…) w Janukach wszyscy byli gospodarzami i pszczelarzami (…) dziadek Wiktora został ochrzczony w miejscowym kościele katolickim. Ludność tych terenów Białorusi – to przeważnie katolicy. Toż była tu kiedyś Polska. Swoistymi świadkami tamtych czasów są pomniki na miejscowym cmentarzu. Na większości z nich napisy już się starły, a na tych, które się zachowały, widać napisane alfabetem łacińskim nazwisko „Janukowicz”. I drugie pytanie: Czy nie wzięło się to z tego, że tygodnik „Nasza Polska” napisał: „Nie mógł Polak zostać prezydentem w Warszawie to musiał w Kijowie. Na Warszawę jeszcze Polacy muszą poczekać!”. Na Janukowycza uwzięła się nie tylko gazeta żydowska. Słowa: „Popieram wszystkich Ukraińców protestujących w Kijowie przeciwko rządom postkomunistycznego bandyty”, pojawiły się w… „Warszawskiej Gazecie” Pomijano przy tym i przemilczano oczywisty fakt, że przedmajdanowa ekipa wła­dzy w Kijowie była po prostu propolska i że swoistej pikanterii dodawał postulat ministra edukacji w rządzie Janukowycza wprowadzenia języka polskiego jako drugiego języka urzędowego w zachodniej części Ukrainy.

Polityczne zadanie usunięcia Janukowycza, postawione przed polską klasą polityczną przez Sorosa, wymagało „marginalizacji konfliktów historycznych” i partnera po stronie ukraińskiej. Zostali nimi skrajni nacjonaliści, którym nie przeszkadzało, że Ukrainą rządzi rosyjsko-żydowska mafia i że finansowego wsparcia udziela im lider społeczności żydowskiej, rezydujący w Genewie posiadacz paszportu izraelskiego Ihor Kołomojski. „Naszych”, do tej antypolskiej machinacji nie zniechęcił nawet Günter Verheugen, który zdiagnozował: „Po raz pierwszy w tym stuleciu prawdziwi faszyści z krwi i kości zasiadają w rządzie”. W tym kontekście przypomnieć należy, że Janukowyczowi szyto buty marionetki Moskwy, mimo że dobrze mu szło układanie stosunków z Putinem na zasadzie „jak równy z równym”, mimo że nie zgodził się, by Ukraina wstąpiła do unii celnej z Rosją i mimo że z większym sukcesem niż „nasi”, oparł się szan­tażowi energetycznemu Putina, i to wówczas, gdy mentalnie zrusyfikowa­ny polski minister podpisywał niekorzystne kontrakty na dostawy gazu rosyjskiego.

Przy okazji – co się porobiło z PSL-owcami? Niegdyś byli pierwszą partią, która dbała o pamięć pomordowanych na Wołyniu. Dziś Kosiniak-Kamysz pierwszy rzuca hasło „UkraPolin”, a Marek Sawicki rzuca pomysł, aby Państwo Polskie wykupiło i wyremontowało 200 tysięcy opuszczonych chłopskich chałup i przekazało je ukraińskim przesiedleńcom. À propos – kiedy podczas kampanii wyborczej w 2015 r. kandydat PSL Adam Jarubas naruszył święte tabu, jakim jest bezkrytyczne popieranie Ukrainy, został solidarnie zaatakowany przez cały establishment i skutecznie wyciszony. To był klasyczny przykład funkcjonowania nieformalnego układu PO-PiS, kiedy spór między „zaprzańcami” a „szczerymi patriotami” nie toczy się o interes narodowy, ale o to, kto lepiej będzie rządził Polakami w interesie kosmopolitycznego układu.

Są też inne podobieństwa. Tak jak pierwszy pookrągłostołowy rząd Tadeusza Mazowieckiego podjął próbę budowy JudeoPolonii, tak pierwszy pomajdanowy rząd Petro Poroszenki podjął próbę budowy JudeoUkrainy. Z tym że nad Dnieprem to się udało, a nad Wisłą projekt runął, dzięki… Stanowi Tymińskiemu. Przypomnijmy: w wyborach prezydenckich w 1990 roku, przedstawiany jako „kandydat znikąd”, po bardzo intensywnej kampanii, podczas której przedstawiał się jako jedyny „człowiek spoza układu”, zdecydowanie kontestujący balcerowiczowskie reformy gospodarcze, uzyskał w I turze prawie 4 miliony głosów, wyprzedzając Tadeusza Mazowieckiego (i Wołodię Cimoszewicza). Po tej poniżającej klęsce, Mazowiecki wraz ze swym zamysłem Judeopolonii już się nie podniósł.

W dzisiejszej Polsce toczy się jedna wielka wojna i mnóstwo potyczek. Fronty krzyżują się, krzyżują się obce wpływy. Na te potężne i wyrafinowane naciski wystawiona jest „nasza” elita polityczna, nielojalna, czołobitna wobec obcych, uwikłana w agenturalną działalność. Czy kraj, w którym ministrami zostają przypadkowe miernoty, ludzie gardzący polskimi interesami, kupczący pozycją Polski w świecie, których jedynym celem jest utrzymanie się przy władzy, i którym rozkazy wydaje mały żydowski komik, jest zdolna do obrony polskich interesów?

Krzysztof Baliński




Wspomnienie Żydówki E.Juńczyk-Ziomeckiej o L.Kaczyńskim. List L.Kaczyńskiego do żydowskiej loży B`nai B`rith

Nieniejszy, sprzed ośmiu lat (14.02.2016r.), tekst od kilku dni cieszy się zainteresowaniem naszych Czytelników, dlatego postanowiłem go ponownie zamieścić zwłaszcza, że obserwujemy dzisiaj w IIIRP/Polin, począwszy od gaśniczej akcji posła G.Brauna, szczególne nasilenie syjonistycznej cenzury i antypolskich wybryków prokuratury – teraz już pod nową władzą -, ale sterowanej nadal przez te same syjonistyczne agendy. – D.Kosiur

„Lech Kaczyński przywiązywał ogromną wagę do poprawy stosunków polsko-żydowskich i rozwoju polsko-izraelskich. Podchodził do tego z wielką starannością i empatią. Wychował się w domu, do którego przychodzili zaprzyjaźnieni z rodzicami uratowani z Zagłady i ci, którzy ich ratowali. To były przybrane ciocie, a jedna z nich, asymilowana Żydówka polska, była jego matką chrzestną. W młodości był przekonany, żŻydzi to Polacy, tylko trochę inni.

Z antysemityzmem zetknął się osobiście po raz pierwszy na studiach na Wydziale Prawa Uniwersytetu Warszawskiego podczas wydarzeń marcowych. Uważał je za haniebne i odkąd Fundacja Shalom ufundowała tablicę pamiątkową na Dworcu Gdańskim w Warszawie, przyjeżdżał tam z kwiatami 8 marca jako prezydent Warszawy. Stamtąd na emigrację wyjechali m.in. Lońka Fogelman i Krysia Kacperska, z którymi uczyliśmy się w jednej grupie na wydziale prawa, i nasza profesor socjologii Maria Hirszowicz. Powtarzałże zmuszenie ich do emigracji i pozbawienie obywatelstwa polskiego było bezprawne. Dlatego starał się po latach, aby procedury potwierdzania obywatelstwa przez wojewodów były proste i szybkie.

Nie miał i nie szukał usprawiedliwienia dla antysemityzmu, zarówno tego z przeszłości, jak i współczesnego. Jego niechęć do endecji, jak mówił, brała się między innymi z tego, że endecja w II RP postawiła na antysemityzm jako element konsolidacji narodowej. Powtarzałże „antysemityzm, który zatruł umysły niemałej części ludzi, to nieszczęście dla Polski”. Myślał podobnie jak Czesław Miłosz, który pytany przez Adama Michnika, skąd się bierze antysemityzm, stwierdziłże „każda odpowiedź na to pytanie byłaby usprawiedliwieniem”.

W dniu, kiedy wygrał wybory prezydenckie, pierwszego zagranicznego wywiadu udzielił dziennikarzowi izraelskiemu, Sewerowi Plockerowi. Na pytanie, jaką politykę będzie prowadził wobec Izraela, odpowiedziałże inną niż wobec pozostałych partnerów zagranicznych. Gdy zobaczył zaskoczoną minę Plockera, szybko wyjaśnił: stosunki z Izraelczykami powinny być jak z kuzynami.

To był pierwszy przypadek w historii, gdy prezydent RP brał udział w żydowskim święcie w synagodze. Zapalał tam świece chanukowe.

Bo to Lech Kaczyński zainicjował budowę Muzeum Historii Żydów Polskich i jako pierwszy prezydent RP uczestniczył w modlitwie w synagodze podczas święta Chanuki. Miało to miejsce w 2008 roku. Od tej pory zawsze zapalał też świeczki w oknach Pałacu w dniu Chanuki.

A podczas swojej wizyty w Izraelu do małżonki, Marii Kaczyńskiej powiedział tak: „Marylko, czy wyobrażałaś sobie, że to państwo powstanie i przetrwa, a my będziemy się tutaj czuli jak w domu?” 

Komentarze:

Wspominany przez Żydówkę Juńczyk-Ziomecką Lońka Fogelman, czyli Lejb Fogelman, to kolega z klasy J. i L.Kaczyńskich, wrócił – niestety – do Polski i od 1990r. uczestniczył w największych prywatyzacjach – czyli kradzieżach – polskiego majątku. Mieszka w apartamencie m.in. przy ul.Grzybowskiej 4 w W-wie.

D.Kosiur

_______________

Lejb Fogelman to przyjaciel Kaczyńskich, to człowiek z cienia, to on ma najwiecej do powiedzenia na tzw. ,,prawicy”, ale bez pokazywania się publicznie. Balcerowicz zlecał mu różne opracowania NBP za wielkie pieniądze.

Z.Wrzodak

=========================================

LIST PREZYDENTA LECHA KACZYŃSKIEGO

DO LOŻY MASOŃSKIEJ B’NAI B’RITH

– odtworzonej w Warszawie 9 września 2007 roku

(Żydowska loża B`nai B`rith, podobnie jak wszystkie organizacje o strukturach niejawnych, została zdelegalizowana dekretem prezydenta IIRP w 1938r. – D.Kosiur)

Panie i panowie!

Blisko 70 lat temu w 1938 r. dekret prezydenta Rzeczpospolitej zakazał działalności B`nai B`rith w wyniku absurdalnego strachu, niezrozumienia i wprowadzenia w błąd oraz zarządził nielegalność działalności w Polsce sekcji B`nai B`rith. Dlatego to powinno być rozważane jako symboliczny gest, że ja teraz jestem tutaj przed wami jako reprezentant Prezydenta Rzeczpospolitej, po to żeby przywitać was i waszą organizację, która po raz drugi otwiera działalność w Polsce.

Otwarcie loży B`nai B`rith w Rzeczpospolitej po wielu latach nieobecności, jest również szczególnie ważne w innym aspekcie. Tak jest ponieważ ta organizacja utworzona została 164 lat temu w małej kawiarni nowojorskiej przez tuzin żydowskich niemieckich emigrantów, dzisiaj stała się najważniejszą międzynarodową organizacją walczącą z rasizmem, antysemityzmem i ksenofobią. Polska jest wdzięczna dla akcji podejmowanych przez Anti-Defamation League ustanowionej przez B`nai B`rith, które współdziałając z American Jewish Congress podtrzymuje nasze wysiłki do uzyskania zmian w nazywaniu obozu Auschwitz i przeciwstawiania się mocno używania nazwy jako „Polish concetration camps”.

Jestem zadowolony że tak samo jak w przypadku przed wojną członkowie B`nai B`rith są znaczącymi polskimi obywatelami – uczonymi, pisarzami, osobami zaangażowanymi w działalność społeczną.

W tym czasie kiedy stosunki pomiędzy Polską a Izraelem są pośród krajów europejskich najlepsze w Europie, mypowinniśmy starać się o stałe, dalsze rozwijanie polsko-żydowskich stosunków. To wymaga kontynuacji wysiłków i gotowości dla osiągnięcia kompromisu. To nie jest łatwe, lecz wierzę, że jest bezcenne wasze zobowiązanie, że następstwem będzie znaczący wpływ na wzajemne zrozumienie Polaków i Żydów.

W związku zpowyższym powinienem odwołać się do nakazów waszej organizacji, która powołana jest w „duchu tolerancji i harmonii i skierowane są na uwiecznienie „ocalonych z Holocaustu”.

Mam nadzieje, że częściowo zostaną spełnione te punkty waszego programu. Tzn. wy pomożecie nam walczyć przeciwko nieprawdzie, szkodzących poglądów które wyjawiają światu przykład opinii na temat polskiej odpowiedzialności na temat tworzenia obozów koncentracyjnych. Mam również nadzieję, wbrew faktom że prawo waszej organizacji przygotuje „uwiecznienie” pamięci na temat życia i osiągnięćpolskich Żydów izarównowzajemnej historii ciągnąca się przez ponad 800 lat, będzie uwieczniona w świadomości polskiego społeczeństwa i w świecie.

Proszę pozwolić mi zakończyć cytując słowa Jego Świątobliwości papieża Benedykta XVI, który powiedział w grudniu 2006,kiedy przyjmował reprezentantów B’nai B`rith: „Nasz udręczony świat potrzebuje świadectwa ludzi dobrej woli, inspirowanych przekonaniem, że wszyscy z nas stworzeni na podobieństwo Boże, posiadają nieprzemożną godność i wartość. Żydzi i chrześcijanie są powołani dowspółpracy w uzdrowieniu świata, poprzez promowanie duchowych i moralnychwartości, opartychna naszej wierze. Powinniśmy, stać się coraz bardziej przekonanipoprzezułożenie naszejowocnejwspółpracy”. 

Warszawa 9 wrzesień 2007

(odczytała Ewa Junczyk – Ziomecka

Podsekretarz Stanu Biura Prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej”

http://www.fronda.pl/forum/na-pis-trzeba-uwazac-tak-jak-na-masonow,32239.html

więcej na: http://wrzodakz.neon24.pl/post/129639,b-nai-b-rith

___________________________________

Ale czy należy się dziwić fanatycznemu katolikowi – jak wielu Żydów na takiego pozował – L.Kaczyńskiemu, że poszedł w ślady swego wielkiego autorytetu moralnego?

„Jan Paweł II” z żydowską lożą B’nai B’rith, 1984 r. w Watykanie

A w kontekście aktualnej polityki syjonistycznego żydostwa z Waszyngtonu i Londynu, realizowanej także przez zainstalowane w Europie żydo-reżimy oraz w kontekście spotkania w Hawanie patriarchy moskiewskiej Cerkwi, Cyryla i szefa państwa watykańskiego, papieża Franciszka, warto przypomnieć wypowiedź św. JPII:

Rozszerzenie Unii Europejskiej na Wschód, a także dążenie do stabilizacji monetarnej powinny prowadzić do coraz ściślejszego wzajemnego powiązania narodów (…)” – JPII, 1998r.

Czy Kościół wycofa się z ewangelizacji, czyli z syjonistycznego podboju Rosji? – na to pytanie spróbujemy odpowiedzieć w kolejnych publikacjach.

D.Kosiur

___________________________________

02.01.2024

Mamy początek nowego roku i nie wypada rozpoczynać go w ponurym nastroju, fundowanym nam przez syjonistycznych oprychów, więc szczypta humoru nie zawadzi.

Żydo-bolszewia, pardon, zachodni demokraci szaleją w IIIRP/Polin

Powszechne żydo-media doniosły, że z powodu wywiadu z posłem G.Braunem M.Jaruzelska straciła pracę w „Super Expressie” i że zainteresuje się nia prokuratura. Także satyryk J.Pietrzak podpadł prokuraturze za wypowiedź – satyryczną – o „imigrantach i obozowych barakach”, które swego czasu były przecież inwestycją IIIRzeszy na naszych ziemiach w ramach budowy nowej Europy. Jeden z komentatorów na Neon24.net zaproponował dopisanie do znanej pieśni satyryka Pietrzaka, „Żeby Polska była Polska”, nowego refrenu:

I widziałem Glowę Państwa
co w telewizji wciąż pie..li
żeby Polska ,żeby Polska
żeby Polska była Polin

Osobiście nie pamietam żydo-bolszewickiego terroru i propagandy istniejących przed 1956r., ale pamiętam i wiem, że do chrztu poszedłem piechotą, jako dwu i pół latek, w sierpniu 1956r., gdy żydo-bolszewia utraciła władzę. Wcześniej rodzice bali się mnie ochrzcić, bo żydo-bolszewickie UB ojca prześladowało.
Z opowiadań ojca wiem, że żydo-bolszewicka władza nie zalecała kolekcjonowania prasy, ponieważ kolejne treści w niej zawarte mogły być sprzeczne z wcześniejszymi i żydo-bolszewia wychodziła jeśli nie na ideologicznych zbirów to na głupa.
Dzisiaj syjonistyczna cenzura i demokracja IIIRP/Polin znów szaleją usiłujac budować kolejny żydowski totalitaryzm – tak dzieje się zawsze, gdy totalniactwo zaczyna słabnąć – chyba IIIRP/Polin i jej elity wyciągną niebawem kopyta (?).
Nic to, trzeba zaopatrzeć się w gaśnicę, w grudniu może się przydać. Tylko gdzie ją teraz należy legalizować, u straży pożarnej jak dawniej, czy w Jad Waszem, a może wystarczy Otwarta Rzeczpospolita lub inny syjonistyczny organ -?

D. Kosiur




Osiem powodów przeciw „związkom partnerskim” w Polsce

Zapowiedzi wprowadzenia instytucji związku partnerskiego są niepokojącym wyrazem lekceważenia Konstytucji RP i gotowości jej łamania. Ich zrealizowanie uruchomiłoby proces destrukcyjne dla instytucji małżeństwa, rodziny i szeregu wolności obywatelskich w tym wolności sumienia i religii, wolności słowa i prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.

8 powodów dla których nie wolno (i nie trzeba) wprowadzać w Polsce „związków partnerskich”

W związku ze składanymi przez premiera Donalda Tuska zapowiedziami rozpoczęcia prac nad wprowadzeniem do polskiego prawa instytucji związku partnerskiego, powtarzanymi przez Marszałka Sejmu i Minister do spraw Równości, konieczne jest przypomnienie niektórych z powodów, dla których wprowadzenie instytucji związku partnerskiego (pod taką lub inną nazwą) jest niedopuszczalne lub bezzasadne. Należą do nich następujące racje:

1) instytucja związku partnerskiego jest nie do pogodzenia z Konstytucją RP – celem art. 18 ustawy zasadniczej było według Zgromadzenia Narodowego niedopuszczenie do wprowadzenie takiej instytucji.

2) różne traktowanie różnych typów związków jest zgodne z zasadą równego traktowania i niedyskryminacji.

3) instytucja związku partnerskiego pozwala uzyskać przywileje, w tym finansowe, bez związanych z małżeństwem wymogów i obowiązków i przez to prowadziłaby do dyskryminacji małżonków.

4) ochrona interesów osób w związkach jednopłciowych jest możliwa bez tworzenia nowej para-małżeńskiej instytucji.

5) związki partnerskie to równia pochyła wiodąca do uznania za małżeństwo par jednopłciowych.

6) wprowadzenie instytucji związku partnerskiego otwiera drogę ograniczaniu wolności sumienia i religii, wolności gospodarczej, wolności słowa oraz prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.

7) instytucja związku partnerskiego to w dalszej kolejności powoływanie do życia dzieci z intencją pozbawienia ich przynajmniej jednego z ich biologicznych rodziców za pomocą in vitro i surogacji.

8) Z prawa międzynarodowego nie wynika zobowiązanie do prawnego uznania związków jednopłciowych.

Rozwijając pokrótce powyższe punkty trzeba wskazać co następuje.

1) Instytucja związku partnerskiego jest nie do pogodzenia z Konstytucją RP – celem art. 18 ustawy zasadniczej było według Zgromadzenia Narodowego niedopuszczenie do wprowadzenie takiej instytucji.

W przedmiocie instytucjonalizacji konkubinatów (hetero i homoseksualnych) wypowiadał się wielokrotnie zarówno Trybunał Konstytucyjny jak i Sąd Najwyższy. Przywołując stanowisko Sądu Najwyższego, Instytut Ordo Iuris wskazywał, że u źródeł artykułu 18 Konstytucji leży chęć uniemożliwienia instytucjonalizacji związków osób tej samej płci o czym jednoznacznie świadczą wypowiedzi uczestników Komisji Konstytucyjnej Zgromadzenia Narodowego. Jest to świadomy, aksjologiczny wybór ustrojodawcy mający na celu zagwarantowanie normatywnego modelu rodziny opartej o małżeństwo mężczyzny i kobiety.

Jak już przypominaliśmy, z przebiegu prac nad ustawą zasadniczą wynika jednoznacznie, że „dodanie w Konstytucji okreś­lenia »jako związek mężczyzny i kobiety« nie miało na celu przede wszystkim ochrony nazwy »małżeństwo« przed rozszerzeniem jej zakresu w ustawodawstwie zwykłym. (…) Chodziło przede wszystkim o ochronę porządku prawnego przed wprowadzeniem paramałżeństw dla osób tej samej płci. Zarówno w parlamencie, jak i w mediach używano wtedy żargonowego wyrażenia »małżeństwa homoseksualne«, ponieważ nie dysponowano lepszą, zrozumiałą dla wszystkich nazwą. (…) Termin »(za)rejestrowany związek partnerski« wszedł do polskiej debaty publicznej dopiero po złożeniu do laski marszałkowskiej, w 2004 r., pierwszego projektu zawierającego taką nazwę. W pracach nad Konstytucją z 1997 r. chodziło o zakaz dotyczący istoty sprawy, a nie takiej czy innej nazwy.”

2) Różne traktowanie różnych typów związków jest zgodne z zasadą równego traktowania i niedyskryminacji.

Wbrew twierdzeniom zwolenników instytucjonalizacji związków jednopłciowych, jej brak nie jest sprzeczny z zakazującym dyskryminacji art. 32 ust. 2 Konstytucji. Po pierwsze, osoby podejmujące aktywność płciową w związkach homoseksualnych, na takich samych zasadach jak wszyscy mogą wstąpić w związek małżeński z osobą płci przeciwnej.

Po drugie, jak wcześniej zauważaliśmy, zarówno polski Trybunał Konstytucyjny i Sad Najwyższy jak i Europejski trybunał Praw Człowieka wskazują, że zróżnicowane traktowanie obywateli przez instytucje państwowe ma charakter dyskryminacyjny tylko wówczas, gdy nie ma obiektywnego ani rozsądnego uzasadnienia. Dlatego „nie zawsze … odmienne potraktowanie stanowi o braku równości i o dyskryminacji. Ocena owego zróżnicowania sytuacji podmiotów zawsze wynika z ustalenia, czy zróżnicowaniu temu można przypisać uzasadniony charakter.”[3] I gdzie indziej TK: “zakaz dyskryminacji wynikający z art. 32 ust. 2 Konstytucji RP nie jest tożsamy z zakazem różnicowania sytuacji podmiotów prawa. Jest to natomiast zakaz nieuzasadnionego, różnego kształtowania sytuacji podobnych podmiotów prawa, w procesie stanowienia oraz stosowania prawa.” Zatem nawet podobne relacje mogą być traktowane w odmienny sposób jeżeli istnieje ku temu uzasadnienie (jeżeli takie uzasadnienie istnieje, różne traktowanie po prostu nie stanowi dyskryminacji). Tym bardziej więc w różny sposób można traktować różne związki. Innymi słowy, konstytucjonaliści podkreślają, że w zasadzie równości kryje się „założenie różnego traktowania podmiotów i sytuacji, które nie mają podobnego (identycznego) charakteru”.

3) Instytucja związku partnerskiego pozwala uzyskać przywileje, w tym finansowe, bez związanych z małżeństwem wymogów i obowiązków i przez to prowadziłaby do dyskryminacji małżonków.

Instytucja związku partnerskiego stanowi – wedle prezentowanych w minionych latach projektów – powielenie szeregu zasadniczych elementów instytucji małżeństwa. Należą do nich m.in. zawarcie związku w USC, zmiana nazwiska, wspólnota majątkowa, wspólne rozliczanie podatków, zwolnienie z podatku od spadku i darowizn czy zasiłek opiekuńczy.

Z kolei faktyczne różnice między obu instytucjami sprowadzały się (szczególnie w późniejszych projektach) głównie do łatwości rozwiązania związku partnerskiego i braku kreacji więzi prawnych między partnerem a dzieckiem drugiego partnera. Niekiedy przewidywano nawet możliwość jednostronnego wypowiedzenia umowy przez jednego z partnerów. Prowadziłoby to m.in. do banalizowania wspólnego pożycia i wytwarzałoby sytuację niepewności prawa w stosunkach z osobami trzecimi.

Tymczasem, jak podkreślił Sąd Najwyższy, “korzystne rozwiązania (np. podatkowe, w zakresie prawa spadkowego) są konsekwencją wysokich wymagań i oczekiwań wobec małżeństwa i mają realizować ochronę rodziny tworzonej przez zawarcie małżeństwa.”[1] Tym samym, instytucję związku partnerskiego uznać należy za mechanizm obchodzenia przepisów statuujących obowiązki dla współmałżonków. Z tego powodu, instytucjonalizacja związków partnerskich dla osób płci przeciwnej prowadziłaby do dyskryminacji małżonków.

4) Ochrona interesów osób w związkach jednopłciowych jest możliwa bez tworzenia nowej para-małżeńskiej instytucji.

Zwolennicy instytucjonalizacji związków jednopłciowych twierdzą, iż obecne regulacje nie chronią konkubinatów (zarówno hetero jak i homoseksualnych) i traktują je jako “prawnie indyferentne”.

W odpowiedzi wypada zauważyć, iż, po pierwsze, droga do zawarcie małżeństwa i związanej z tym ochrony jest dostępna dla wszystkich, zaś niekorzystanie z niej jest wolna decyzją konkretnych osób.

Po drugie, o czym już pisaliśmy, z braku postulowanej przez projektodawców instytucjonalizacji związków partnerskich w żaden sposób nie wynika ani zakaz sądowej ochrony interesów osób będących w takich związkach ani zakaz jakiejkolwiek regulacji sytuacji prawnej takich osób. Jak przypomniał Sąd Najwyższy normowanie określonych następstw prawnych pozostawania we wspólnym pożyciu jest dopuszczalne[2]. Obecnie zarówno orzecznictwo jak i doktryna stoją na stanowisku, że stosunki majątkowe między osobami pozostającymi we wspólnym pożyciu podlegają ocenie przez pryzmat przepisów właściwych dla tych stosunków, a więc dotyczących świadczenia usług w gospodarstwie domowym lub zakładzie pracy, przepisów regulujących funkcjonowanie spółki cywilnej (np. wspólne prowadzenie działalności gospodarczej), dotyczących współwłasności czy bezpodstawnego wzbogacenia.

Niezależnie od powyższego, osoby pozostające w nieformalnym związku mogą w oparciu o istniejące normy prawne zawrzeć umowę o dostarczenie środków utrzymania, faktyczną opiekę, powołać do dziedziczenia drogą testamentu czy upoważnić do określonych działań w sferze dotyczącej innej osoby. Niejednokrotnie nawet bez takiej umowy osoba pozostająca we wspólnym pożyciu korzysta z uprawnień z tym związanych takich jak gwarantowane przez ustawę o prawach pacjenta i Rzeczniku Praw Pacjenta bądź możliwość wstąpienia w stosunek najmu po zmarłej osobie regulowaną art. 691 k.c., co zauważają sami projektodawcy. Media już dziesięć lat temu wskazywały[3] niedwuznacznie, że osobom tej same płci kancelarie notarialne oferują kompleksowe usługi pozwalające zabezpieczyć interesy uczestników takiej relacji bez potrzeby uciekania się do sprzecznej z Konstytucją instytucjonalizacji związków para-małżeńskich.

5) Związki partnerskie to równia pochyła wiodąca do uznania za małżeństwo par jednopłciowych.

Empiryczne dane z krajów, które wprowadziły związki partnerskie pozwalają stwierdzić, że jest to moment, po którym instytucja małżeństwa zazwyczaj nie odzyskuje już swojej pozycji. Ilustruje to m.in. przykład Niemiec, który „pokazuje, że instytucjonalizacja homoseksualnych konkubinatów łatwo prowadzi do wielu poważnych konsekwencji, de facto kwestionujących wyjątkową pozycję, gwarantowaną przez prawo małżeństwu. Staje się to możliwe m. in. dzięki aktywizmowi sądów konstytucyjnych. […] Od czasów wprowadzenia w 2001 r. instytucji zarejestrowanych związków partnerskich, FTK, wbrew jednoznacznej woli ustawodawcy, werbalnie potwierdzając swoje wcześniejsze orzecznictwo odnośnie szczególnej roli małżeństwa, konsekwentnie rozszerza na związki partnerskie, socjalne i podatkowe przywileje przysługujące do tej pory jedynie małżeństwom”

6) Wprowadzenie instytucji związku partnerskiego otwiera drogę ograniczaniu wolności sumienia i religii, wolności gospodarczej, wolności słowa oraz prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.

Instytucjonalizacja związków jednopłciowych uruchomi, podobnie jak w innych krajach, proces zrównywania statusu takich związków z małżeństwem, prowadzony pod hasłem równego traktowania i niedyskryminacji. To będzie prowadziło do nieuchronnego uznania zwolenników tradycyjnego poglądu na małżeństwo za dopuszczających się dyskryminacji. Ich poglądy będą w konsekwencji rugowane z życia publicznego za pomocą rosnącej prawnej, ekonomicznej i społecznej presji związanej z eskalacją kolejnych żądań: do ograniczania wolności sumienia i religijnej, wolności gospodarczej i wolności słowa oraz drastycznego ograniczenia prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami.

Doświadczenie krajów w których podważono naturalną tożsamość małżeństwa dobitnie to pokazuje. Agencje adopcyjne, właściciele domów wypoczynkowych, drukarze, organizatorzy wesel, domy opieki, uczelnie, urzędnicy, piekarze, właściciele kwiaciarni czy fotografowie są karani gdy odmawiają aktywnego wsparcia homoseksualnego stylu życia.

7) Instytucja związku partnerskiego to w dalszej kolejności powoływanie do życia dzieci z intencją pozbawienia ich przynajmniej jednego z ich biologicznych rodziców za pomocą in vitro i surogacji.

Konsekwencją wprowadzenia związków partnerskich byłoby podniesienie przez organizacje LGBT kolejnego żądania dotyczącego redefinicji instytucji małżeństwa a następnie kolejnego – adopcji dzieci. Polscy aktywiści LGBT mówią o tym otwarcie. 14 marca 2019 r. ówczesny wiceprezydent Warszawy Paweł Rabiej zapowiedział „etapowanie” znane później jako „plan Rabieja”: „najpierw wprowadźmy związki partnerskie, potem równość małżeńską, a na koniec przyjdzie czas na adopcję dzieci”.

Oznaczałoby to, po pierwsze, zgodę na powoływanie do życia dzieci z intencją pozbawienia ich przynajmniej jednego z ich biologicznych rodziców, co byłoby samo w sobie formą przemocy. Po drugie, zgodę na handel tak poczętymi dziećmi, kupowanymi od kobiet odpłatnie udostępniającym swój „brzuch”.

8) Z prawa międzynarodowego nie wynika zobowiązanie do prawnego uznania związków jednopłciowych.

Z Powszechnej Deklaracji Praw Człowieka, z Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych, z Karty Praw Podstawowych UE, z Europejskiej Konwencji Praw Człowieka ani z jakiegokolwiek innego prawa międzynarodowego nie wynika zobowiązanie do prawnego uznania związków jednopłciowych.

Mimo to Europejski Trybunał Praw Człowieka w wyroku z 12.12.2023 r. w sprawie Przybyszewska i inni v. Polska stwierdził, że brak możliwości prawnego uznania i ochrony związków jednopłciowych stanowi naruszenie prawa do poszanowania życia rodzinnego (art. 8 Europejskiej Konwencji Praw Człowieka).

Jednak, jak zauważył Instytut ordo Iuris, wykonanie tego wyroku nie musi oznaczać instytucjonalizacji w sensie ścisłym tzn. uznania związków jednopłciowych za małżeństwa lub wprowadzenia związków partnerskich. ETPC nie mówi bowiem o obowiązku instytucjonalizacji, lecz o prawnym uznaniu i ochronie związków jednopłciowych, co jest pojęciem węższym. Jak słusznie zauważyli niektórzy sędziowie w zdaniu odrębnym do wyroku w analogicznej sprawie Buhuceanu i inni v. Rumunia, pojęcie „prawnego uznania nie równa się rejestracji. Państwa mogą wybierać spośród wielu możliwych środków zapewnienia prawnego uznania parom jednopłciowym.”

Podsumowanie

Zapowiedzi wprowadzenia instytucji związku partnerskiego są niepokojącym wyrazem lekceważenia Konstytucji RP i gotowości jej łamania. Ich zrealizowanie uruchomiłoby proces destrukcyjne dla instytucji małżeństwa, rodziny i szeregu wolności obywatelskich w tym wolności sumienia i religii, wolności słowa i prawa rodziców do wychowania dzieci zgodnie ze swoimi przekonaniami. Dokonywanie zamachu na te fundamenty życia społecznego nie może być usprawiedliwiane lewicowymi sloganami, bezrefleksyjnie przyjmowanym przez część koalicji rządzącej, tym bardziej, że ochrona interesów osób w związkach jednopłciowych jest możliwa bez tworzenia nowej para-małżeńskiej instytucji.

adw. Rafał Dorosiński




Leworządność „rządu Tuska” uczyniła go nielegalnym

Leworządność stosowana w praktyce polega na łamaniu praw ludzkich i Boskich. Aby nadać pozory legalności swoim działaniom lewica tworzy „nowe prawo”. Jest ono zapisem postulatów ideologicznych w kodeksach prawa.

W ten sposób neomarksistowski bełkot podniesiony do rangi norm prawa uzyskuje swoją legalność – podobnie jak ustawy w hitlerowskich Niemczech, kodeks karny w Związku Sowieckim lub unijna praworządność.

Stworzone w ten sposób bezprawie ułatwia prześladowanie ludzi normalnych.

Siłą nowego prawa są pozory legalności, które tworzy oraz kształtowana w ten sposób mentalność zniewolonej większości.

Leworządność umożliwia stosowanie tzw. tolerancji represywnej — od medialnej nagonki aż po represje wymiaru niesprawiedliwości. Nielogiczna i niejednokrotnie absurdalna opinia prawna, relatywizm, sknadaliczna stronniczość związana z faworyzowaniem przedstawicieli lewicowych opcji politycznych to jej oblicza. Tam, gdzie nie jest to możliwe, obowiązujące prawo jest łamane.

“Rząd Tuska” utracił w sposób spektakularny mandat do rządzenia

Przywracamy konstytucyjność i szukamy jakiejś podstawy prawnej

— powiedział nowy minister, Bodnar

Najłatwiej byłoby przestać łamać prawo czyli podać się do dymisji i poddać się karze. Bodnar jednak tego nie zrobi. Ta opcja światopoglądowa opiera się na dwóch paradygmatach: na wymienionym przeze mnie neomarksizmie oraz na znanej wszystkim zasadzie TKM teraz ku… my!

“Rząd Tuska” zdążył już wielokrotnie złamać prawo stanowione oraz prawo naturalne. Prócz tego podjął decyzje całkowicie sprzeczne z polską racją stanu. Utracił mandat moralny, który jest ważniejszy od demokratycznego. Od tej chwili każda jego aktywność jest uzurpacją. Jest to coś, co na razie nie mieści się w głowach spragnionej igrzysk, zdemoralizowanej gawiedzi.

Polska jest pod dyktatem coraz bardziej przypominającym okupację. Taki powinien być nasz polski punkt wyjścia przed przystąpieniem do jakiejkolwiek poważnej dyskusji na “polskie tematy”- nasz polski punkt widzenia. Polski punkt widzenia, a nie żydowski, niemiecki, unijny, klimatyczny czy kosmiczny.

Obraz jaki wyłonił się po wyborach, doskonale odzwierciedla sentencja

„Lewica jest najzdolniejszym menedżerem kloaki.” — Nicolás Gómez Dávila

Każda próba uwznioślenia tego do rangi politycznej jest fałszem na poziomie orwellowskiej dystopii.

Źródło